Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Komiksy

Superman – Wyzwolony (recenzja)

Superman nigdy nie należał do bohaterów, których przygody łatwo pisać. Jest herosem dysponującym ogromną potęgą, a przy tym postacią o charakterze stawianym za wzór. Cechy te sprawiają, że niezwykle trudno jest stworzyć wiarygodną i emocjonującą opowieść z jego udziałem. Niektórzy scenarzyści wiedzą jednak, że aby powstał dobry komiks z synem Kryptonu, warto zadbać o dwie rzeczy – świetnego przeciwnika oraz odpowiednio wyeksponowane pozaziemskie pochodzenie Supermana.

Scott Snyder to obecnie jedno z najgorętszych nazwisk komiksowego światka. Napisał na tyle dobre historie z Nietoperzem, że ukoiły one wściekłych po restarcie uniwersum fanów DC. Jeszcze przed New 52 zaprezentował się z dobrej strony, w niezwykle udany sposób obsadzając w roli Batmana Dicka Greysona („Mroczne Odbicie”). Jego „Amerykański Wampir” okazał się na tyle ciekawy, że część scenariusza do pierwszego tomu napisał sam Stephen King. Mógłbym tak wymieniać jeszcze długo, ale sami już pewnie zauważyliście prawidłowość: czego się nie dotknie, zamienia w złoto. Nic więc dziwnego, że kiedy DC postanowiło przywrócić blask swemu największemu bohaterowi w siedemdziesiątą piątą rocznicę jego powstania, pisanie scenariusza zaproponowano właśnie Snyderowi.

Opowiedziana w „Superman: Wyzwolony” historia charakteryzuje się dużym rozmachem, widocznym już od pierwszych stron. W prologu możemy zobaczyć jak naprawdę wyglądał wybuch bomby atomowej nad Hiroszimą, a chwilę później przeskoczyć do czasów współczesnych, gdzie na Ziemię spadają satelity. Dalej będzie tylko lepiej – gigantyczny robot, wyposażona w nowoczesny sprzęt armia, tajemniczy kult, wiecznie knujący Lex Luthor, a także zagadkowy Wraith. Supermanowi na pewno nie zabraknie roboty- przeciwko niemu obróciło się nie tylko jego pozaziemskie pochodzenie, które jest solą w oku wielu Ziemianom. Snyder przeciwstawił Clarkowi wszystko o co ten zawsze walczył: ratowanie życia, nie zabijanie wrogów, szukanie pokojowych rozwiązań – każda z tych zasad niesie ze sobą określone konsekwencje. I chociaż nie jest to najbardziej oryginalna historia jaką świat komiksu widział, świetnie spełnia powierzone zadanie: nie przesłania nam ciekawych bohaterów, których charaktery i relacje Snyder przedstawił bezbłędnie. Clark, Lois, Luthor, Batman (scena w jaskini!) – każde z nich dostaje szansę, by zabłysnąć. Fabuła cały czas trzyma odpowiednie tempo, dzięki czemu nie zabraknie zarówno akcji, jak i interesujących dialogów. Snyder prowadzi narrację w charakterystyczny dla siebie sposób – z dużą ilością retrospekcji oraz wewnętrznych monologów (na szczęście zawsze zmierzających do pointy). W pewnym momencie dość absurdalnie zaczynają jednak wyglądać relacje pomiędzy Wraithem a Supermanem – Clark wykazuje się w nich zadziwiającą nawet jak na niego tolerancją i/lub amnezją. Nie podoba mi się także to, jak powierzchownie i skrótowo pokazano główne zagrożenie dla Ziemi w zakończeniu „Superman: Wyzwolony” – ten wątek aż prosił się o rozwinięcie!

Odpowiadający za ilustracje panowie Jim Lee, Scott Williams i Dustin Nguyen wykonali fantastyczną robotę. Rysunki są szczegółowe i realistyczne, dzięki czemu jeszcze łatwiej wciągnąć się w przedstawioną historię. Pomimo dużej ilości szczegółów, ilustracje są niezwykle dynamiczne. Choć autorzy przez większość czasu pokazują bohaterów z bliska, nie obraziłbym się, gdyby częściej stosowali szeroki plan – jak na opowieść o ogromnym rozmachu robią to zadziwiająco rzadko. Dobrze jednak komponuje się to z warstwą fabularną, która także na pierwszym planie stawia bohaterów.

„Superman: Wyzwolony” to opowieść w której czuć miłość, jaką autorzy darzą Człowieka ze Stali. Na szczęście szacunek do Supermana ich nie paraliżuje, ale pozwala opowiedzieć pełną rozmachu historię, która na równi z akcją stawia bohaterów. To album, który powinien przypaść do gustu zarówno fanom przygód Kal-ela, jak i przekonać nowych czytelników, że ten nie jest wcale nudnym harcerzykiem.