Jeszcze do niedawna wzdrygałem się na samą myśl o grach przeznaczonych przede wszystkim do rozgrywek sieciowych. Od czasów „Unreal Tournament” i „Quake III Arena” nic nie pochwyciło mojego zainteresowania na tyle, by rozegrać więcej niż kilka rund i dopiero obecna generacja konsol zmieniła to nastawienie, serwując coraz to ciekawsze tytuły. Otwarta beta dowiodła, że „Overwatch” kontynuuje ten trend.
Uczestniczący w testach nowego tytułu ze stajni Blizzarda mogli spędzić kilka dni w kolorowym, ale również brutalnym świecie, który znali jedynie z kilku wcześniej opublikowanych filmików. Co ciekawe, w samej grze nie można było znaleźć nawet śladu opowieści, niezależnie czy chodziło o dialogi między postaciami, tekst na ekranie ładowania, czy choćby biogramy postaci. Oczywiście brak fabuły można tłumaczyć faktem, że to była jedynie wersja nastawiona na test obciążenia serwerów niż wprowadzenie graczy w realia, ale skłania to do zastanowienia się jak kwestia ta zostanie rozwiązana w nadciągającej pełnej wersji gry.
Do dyspozycji graczy oddano dwadzieścia jeden postaci pogrupowanych na cztery klasy (atak, obrona, wsparcie i tank). Tutaj pojawia się pierwsze skojarzenie z grami MOBA. W przeciwieństwie do obecnego standardu sieciowych strzelanek, gdzie skonfigurować można niemal każdy element wyposażenia, „Overwatch” ogranicza wybór do sztywno określonych zestawów umiejętności (co przypomina nieco „Rainbow Six Siege”). Decydując się na daną postać automatycznie definiuje się rolę, jaką będzie ona pełnić w drużynie. Wybór danego bohatera może albo poprowadzić zespół do zwycięstwa, albo osłabić go do tego stopnia, że wygrana stanie się niemożliwa. Blizzard stworzył tytuł, w którym nawet posiadając tragiczną celność można zostań najskuteczniejszym zawodnikiem, o ile tylko świadomie wykorzystuje się atuty. Wprawny medyk może nie oddać przez całą grę ani jednego strzału, a i tak zagwarantować drużynie sukces.
W becie można było przetestować komplet zawodników (przy jednoczesnej obietnicy ze strony Blizzarda, że po premierze udostępniane będą nowe postaci) i choć twierdzenie, że każdy znajdzie coś dla siebie przypomina obecnie slogan, tak „Overwatch” właśnie taką grą jest. Począwszy od Żołnierza-76, czyli postaci najbardziej zbliżonej do bohaterów gier, w stylu „Wolfenstein”, czy „Battlefield”, przez Bastiona zamieniającego się w wieżyczkę strażniczą, aż po Łaskę, której skuteczności mógłby pozazdrościć najsprawniejszy kleryk z „World of Warcraft”. Blizzard unika tutaj częstej pułapki gier typu MOBA, gdzie przesyt postaci sprawia, że grający decydują się na jedną/dwie ulubione, a na resztę nie rzucą nawet okiem. W przypadku „Overwatch” otrzymujemy spory zasób indywiduów, z którego korzysta się z przyjemnością w zależności od aktualnej sytuacji na mapie. W dostosowywaniu się do dynamicznie zmieniających się warunków na polu walki pomaga możliwość wymiany kierowanej postaci w dowolnym momencie – trzeba tylko dotrzeć do punktu startowego (lub zginąć). Sama gra podpowiada co należy poprawić, sygnalizując zbyt dużą ilość snajperów, brak wsparcia, czy tanków.
„Overwatch” dzięki samouczkowi umożliwia nowym graczom błyskawiczne podłapanie podstaw wystarczających do podjęcia walki. Prócz tego, dostępny jest również niewielki poligon, gdzie bezstresowo można przetestować zawodników, a nawet stanąć razem z innymi graczami przeciwko kierowanym przez SI botom. Ostatni ze wspomnianych trybów jest niezwykle wybaczający, szczególnie, że umożliwiono wybór poziomu trudności (standardowe łatwy, średni i trudny), a przeciwnicy nawet na najtrudniejszym poziomie nie prezentują większego zagrożenia. Dodatkowym ułatwieniem jest bezpieczna strefa odrodzenia, do której przeciwnik zwyczajnie nie ma wstępu, z kilkoma wyjściami, co skutecznie ogranicza wybijanie graczy zaraz po respawnie przez dominującą drużynę. Miłym ukłonem w kierunku mniej doświadczonych jest sposób liczenia ilości pokonanych wrogów. Wystarczy przyłożyć rękę do uśmiercenia przeciwnika, by system zaliczył fraga na nasze konto, choć gdzie indziej otrzymałoby się jedynie niewielką premię za asystę. Pomaga to poprawić samopoczucie po przegranej, gdy w statystykach widać 10-12 zamiast 0-12. Nie oznacza to, że granie w „Overwatch” jest łatwe. Walka z żywym przeciwnikiem to duże wyzwanie i nie raz łatwo przegrać z lepiej zorganizowaną drużyną.
Właśnie ten element jest kluczowy w graniu w nowy tytuł Blizzarda – współpraca. W grze zabrakło trybu choć zbliżonego do drużynowej pogoni za fragami. Zamiast tego nadrzędnym zadaniem jest osiągnięcie celu. Niezależnie czy chodzi o przejęcie i utrzymanie celu, czy o ochronę ładunku w drodze do miejsca przeznaczenia. Jeżeli drużyna skupi się na szukaniu łatwych zabójstw, to przegra. Dlatego najlepiej grać ze znajomymi i z pomocą czatu głosowego koordynować działania. W większości przypadków gwarantuje to zwycięstwo nad drużyną złożoną z przypadkowych i ignorujących możliwości dawane przez czat graczy.
Przy „Overwatch” spędziłem kilka naprawdę przyjemnych dni, grając wszystkimi dostępnymi postaciami oraz polując na skrzynie z nagrodami za osiągnięcie kolejnego poziomu doświadczenia. Owe nagrody to kilka losowo wybranych skórek dla postaci, gestów, czy odzywek, czyli nie zawierają niczego, co w istotny sposób mogłoby wpłynąć na wynik potyczki. Są one jednocześnie jedynym zapowiedzianym elementem objętym mikrotransakcjami, a zarazem mają zastąpić coś, co można śmiało uznać za plagę naszych czasów – przepustkę sezonową. Jeśli wierzyć obietnicom, wszystkie mapy oraz dodatkowe postaci do „Overwatch” będą wypuszczanie po premierze za darmo, a jedyne dodatkowe środki Blizzard będzie czerpał z kupna wspomnianych skrzynek. O ile nie zostanie to później wypaczone, takiej praktyce należy przyklasnąć.
Jedynym czego się obawiam w związku z nadciągającą premierą (oprócz braku jakichkolwiek śladów fabuły) jest sposób w jaki Blizzard planuje zabezpieczyć graczy przed nudą. Może okazać się, że poprzez udostępnienia od razu wszystkie postaci twórcy pozbawili się możliwości motywowania grającego do wbicia kolejnego poziomu, czy uzbierania określonej ilości środków pozwalających odblokować upragnionego zawodnika. Pozostaje jedynie żywić nadzieję, że deweloper z powodzeniem rozwijający takie tytuły, jak „Hearthstone”, „Diablo III” czy „World of Warcraft” dobrze zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Premiera gry na PC, PlayStation 4 oraz Xbox One planowana jest na 24.05.2016 r.