Flash, podobnie jak jego koleżanka po fachu, Wonder Woman, nie miał do tej pory okazji dobrze pokazać się czytelnikom nad Wisłą – mogliśmy go oglądać właściwie tylko w seriach z Ligą Sprawiedliwości oraz animacjach Jednak wraz z pojawieniem się wspomnianej dwójki w filmach Warner Bros. oraz występami Flasha w serialu, Egmont zdecydował się w końcu dać im szansę i wydać ich solowe przygody. O ile jednak seria z Wonder Woman jest ze wszech miar godna polecenia, tak najsłynniejszy speedster DC ma nieco mniej szczęścia.
Central City w wyniku tajemniczej burzy traci zasilanie,,po czym w mieście pojawia się pewien dawno niewidziany kolega Barry’ego, którego śladem podąża legion bliźniaczo do siebie podobnych żołnierzy – widzowie serialu „Flash” będą mogli w tym momencie doznać uczucia lekkiego de ja vu. Pierwsza z zebranych we „Flash: Cała Naprzód” historii niestety nie zachwyca – jest dość przewidywalna i nudna, nawet jak na typowo wprowadzającą w uniwersum opowieść. W dodatku jakby Barry’emu mało było potężnych mocy, zyskuje tu kolejną: możliwość przewidywania przyszłości. Co prawda chodzi tu jedynie o kilka sekund, ale w przypadku człowieka przekraczającego barierę dźwięku w drodze do pracy, tak krótka chwila wystarczy. Pisanie solowych przygód speedsterów zawsze wydawało mi się jedną z trudniejszych rzeczy właśnie dlatego, że są tak potężnymi istotami i ciężko sprawić, by czytelnik jednocześnie zawiesił niewiarę, wciągał się w opowieść oraz poczuł, że jej bohater jest zagrożony. Tymczasem kiedy scenarzysta jeszcze dokłada Flashowi umiejętności wszelka niewiara zanika, a Flash zdaje się niemożliwy do pokonania. Na szczęście druga z przedstawionych historii robi znacznie lepsze wrażenie i zachęca do sięgnięcia po kolejny tom. Jest tajemniczo, zagmatwanie i z dużą ilością akcji, czyli dokładnie tak, jak w dobrej superbohaterszczyźnie być powinno. Znajdujemy tu nawet fabularne uzasadnienie tego, dlaczego Flash nie może wykorzystywać pełni mocy, co w pewnym stopniu likwiduje wspomniany wyżej problem.
Francis Manapul jest jednocześnie rysownikiem i scenarzystą „Flash: Cała Naprzód”, dzięki czemu rysunki oraz tekst dobrze się uzupełniają, ani razu nie powodując uczucia dysonansu. Świetnie oddany został pęd głównego bohatera, co jest podstawą dla komiksów ze speedsterami. Bardzo spodobał mi się także sposób ukazania nowej mocy Flasha – szereg małych obrazków zwiastujący najbliższą przyszłość wygląda naprawdę ciekawie. Miałem tu skojarzenie z serią „Chew”, w której to podobnie ilustrowana jest poznawana przez głównego bohatera przeszłość. Szkoda, że Manapul nie poszedł dalej tym tropem i nie rozpisał owej prekognicji na dwustronicowych panelach, jak ma to miejsce we wspomnianym „Chew”. Szczegółowe i dynamiczne ilustracje stanowią jednak bardzo mocny punkt komiksu i ogląda się go z przyjemnością.
„Flash: Cała Naprzód” to pozycja, która, podobnie jak jej bohater, przemknie nam przed oczami w błyskawicznym tempie i już po chwili nie będziemy nawet pamiętać, że ją czytaliśmy. Praktycznie w żadnym punkcie nie wyróżnia się na tle innych komiksów, jak robi to chociażby wspomniana we wstępie Wonder Woman. Zupełnie tak, jakby pokazane w tym tomie postaci miały włączone ograniczniki, które nie pozwalają im rozwinąć pełnej prędkości. Na szczęście ostatni rozdział zwiastuje znacznie ciekawsze przygody Barry’ego i spółki w przyszłości. Jeśli jednak macie ochotę sięgnąć po historię w której Flash odgrywa główną rolę, lepszym wyborem będzie wydany w tym miesiącu „Flashpoint”.