„Superior Spider-Man” to seria, która swego czasu wywołała sporą burzę wśród fanów Pajęczaka. Czytelnicy nie wyobrażali sobie jakim cudem przeniesienie świadomości Otto Octaviusa do ciała Petera Parkera może wyjść Marvelowi na zdrowie i choć obecnie takie „kontrowersyjne” decyzje są na porządku dziennym, to wtedy, przed Danem Slottem stało nie lada zadanie – przekonać fanów, że wie co robi.
Kłopoty mają to do siebie, że nierozwiązane zaczynają się mnożyć. Niezależnie od ilorazu inteligencji, jeśli dostatecznie długo będziemy ignorować problemy, te prędzej czy później powrócą ze zdwojoną mocą. Potwierdzeniem tego jest piąty tom serii o nowym, lepszym Pająku. Otto Octavius jest święcie przekonany, że radzi sobie doskonale jako Spider-Man. Za pomocą szantażu uporał się z J.J. Jamesonem, podstępem wykręcił od podejrzeń Avengers oraz bezpiecznie kontroluje miasto dzięki swoim małym pająkobotom, a w życiu prywatnym jakoś się układa. Ulepszony Parker znalazł nawet czas, by podjąć próbę zdobycia doktoratu. Jednak w pakiecie z życiem Petera, Doc Ock otrzymał także jego pecha i oczywistym było, że prędzej czy później wszystko zacznie się sypać.
W ciągu jednego dnia życie superbohatera staje na głowie. Nad Horizon Labs wisi widmo zamknięcia (o czym Otto nie miał pojęcia, bo nigdy nie pofatygował się na zebranie), doktorat i cała kariera naukowa staje pod wielkim znakiem zapytania, a okoliczności zmuszają Octaviusa do przywołania dawno pogrzebanych wspomnień Petera. Jakby tego było mało, po mieście krążą niewidzialni dla sieci pająkobotów złoczyńcy, a w odwiedziny wpada… Spider-Man z roku 2099. Miguel O’Hara, superbohater z przyszłości, nie tylko musi uratować przodka własnego największego wroga, ale zostaje wplątany w konflikt z Pająkiem, który najwyraźniej zapomniał o sojuszniku z Ziemi-928.
Tak zwany Marvel 2099 został powołany do życia w 1992 roku jako próba przyciągnięcia do komiksu miłośników SF. W ramach tej osadzonej w odległej przyszłości serii, zaoferowano czytelnikom cztery tytuły, czyli „Doom 2099”, „Punisher 2099”, „Ravage 2099” (za pisanie którego podobno przez kilka numerów odpowiadał sam Stan Lee) oraz „Spider-Man 2099”. Właśnie ten ostatni cieszył się największą popularnością. Gdy okazało się, że seria odniosła umiarkowany sukces, została powiększona o kolejne tytuły, takie jak „X-Men 2099”, czy „Fantastic Four 2099”. Niestety, cztery lata później, głównie za sprawą nietrafionych decyzji w zwalnianiu autorów (przez co seria utraciła takie nazwiska, jak Cavalieri, David, czy Ellis), kolejne komiksy były anulowane, aż ostatecznie cała Ziemia-928 wpadła w wydawniczy niebyt, przewijając się jedynie od czasu do czasu w kilku tytułach; Najciekawszym był ten z 2004 roku, kiedy to Robert Kirkman sięgnął po uniwersum 2099 przy okazji realizowania serii „Marvel Knights”. Pojawienie się Miguela O’Hary, czyli Spider-Mana z Ziemi-928 w piątym tomie „Superior Spider-Mana” jest jednocześnie punktem zwrotnym dla całego Marvela 2099, ponieważ zwiastuje powrót, wydawałoby się, zapomnianych postaci, które zaczęły przewijać się przez takie tytuły, jak „Avengers”, a nawet brać udział w głośnych crossoverach, czyli „Spider-Verse” i „Secret Wars”.
„Zło konieczne” zostało podzielone między dwóch rysowników. Ilustracje powracającego po raz ostatni do tego tytułu Ryana Stegmana („Scarlet Spider”, Fantastic Four”) wypadają poprawnie, choć, między innymi, za sprawą nieco irytującej mimiki, a także nieco dziwacznych pozycji niektórych z postaci, nie wszystkim mogą przypaść do gustu. Ostatnie trzy zeszyty wchodzące w skład tomu należą już do Giuseppe Camuncoliego, i choć jego prace utrzymują prezentowany już w poprzednich tomach poprawny poziom, to artysta ten ma jedną, dużą przewagę nad Stegmanem: świetnie radzi sobie z ukazywaniem mroczniejszej strony Superiora. Wyprowadzony z równowagi Otto dzięki jego kresce nabiera prawdziwego charakteru, już na pierwszy rzut oka dając do zrozumienia, że zaraz stanie się coś nieprzyjemnego.
Wraz ze „Złem koniecznym” seria wchodzi na ostatnią prostą, zwiastując wkroczenie na scenę samego Króla Goblinów. Choć w piątym tomie serii nie uświadczymy zawrotnej akcji, ani wielu zapadających w pamięć pojedynków, to z punktu widzenia całości, jest on niezwykle ważny. Przedstawione w nim wydarzenia, a konkretnie zbierające się nad głową Octaviusa problemy, są bezpośrednio związane ze świetnym finałem „Superior Spider-Mana” (czy zbliżającym się dużym pajęczym eventem „Spider-verse”), który nie tylko podkreśli jakość serii, ale i pozostawi czytelników proszących o więcej.