Jako że w roku 2017 przypada jubileusz dwudziestolecia działalności artystycznej Mai Lidii Korwin-Kossakowskiej-Grzędowicz, która to miała zaszczyt literacko zadebiutować opowiadaniem „Mucha” na łamach czasopisma poświęconego fantastyce „Fenix” Anno Domini 1997 – z tejże okazji postanowiliśmy popełnić słów parę, aby przybliżyć sylwetkę oraz twórczość owej jakoby najpopularniejszej i najpoczytniejszej autorki literackiej konwencji fantasy w Polsce.
Od dzieciństwa marzyła o tym, że zostanie reżyserem. Marzyła też o pracy lalkarza. Pragnęła tworzyć nieprzejednane rzeźby. Jako archeolog – odkrywać przedwieczne artefakty i starożytne relikty. Do dziś wolny czas uwielbia spędzać na meandrowaniu po urokliwych miejscach, zwiedzaniu starych, ustronnych miasteczek, gdzie można na chwilę postoju zaszyć się w zacisznej, acz tradycyjnej knajpce. Patrzenie na morze, spacery po plaży, szycie lalek czy grzebanie w lamusie to coś, czego bodaj nigdy by się nie wyrzekła.
Warto napomknąć, że pisarka z wykształcenia jest plastykiem i archeologiem śródziemnomorskim, absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego oraz Liceum Sztuk Plastycznych. Swego czasu pracowała jako dziennikarka, realizowała programy dla telewizji. Z pasją maluje obrazy i pisze wiersze. Jej oratio vincta stała się fragmentem poetyckiego komentarza – wraz z utworami J. Tuwima, J. Twardowskiego bądź W. Szymborskiej – do wystawy polskich plastyków, zatytułowanej „Anioły”, mającej miejsce w Kopenhadze w roku 2006. Dodatkowo w formule lirycznej można podziwiać ją choćby wewnątrz „Pana Lodowego Ogrodu” Jarosława Grzędowicza, swego męża.
Jeżeli rozchodzi się o preferencje czytelnicze, wychowywała się na klasyce i porządnej literaturze amerykańskiej, czyli Faulknerze, Steinbecku, Hemingwayu, Chandlerze, Cortázarze i Llosie. Jak sama o sobie pisze – ceni dobrą prozę nowoczesną. Maja to także miłośniczka antyku, niezwykłych mitologii, wiedzy tajemnej, szamanizmu i starożytnych artefaktów, co po lekturach jej utworów jest bodaj dla interpretatorów oczywiste. W rodzinnym domu nigdy nie brakowało książek, ponieważ bez czytania – co wynika z noty wydawniczej – nikt z rodu Kossakowskich nie mógł się obejść.
Lubi stare westerny, nowe filmy wojenne (choć – z polconowych wypowiedzi z 2016 wiadomo, że jej ulubionymi obrazami są „Władca Pierścieni”, „Hobbit”, „Legenda” i „Willow”), środkowe Morawy, awantury arabskie i grillowane krewetki. Ubóstwia konie – rola Piołuna w postaci takowego wierzchowca nabiera pozafabularnego znaczenia – oraz koty (tutaj zaś Nefer wydaje się nieprzypadkowym wyborem), dodatkowo autorka fascynuje się fenomenem mrówkojadów. Nie wlicza się jednak w poczet osób o wcale pacyfistycznych poglądach, nigdy nie toleruje chamstwa, głupoty, arogancji, minoderii, pychy i pająków.
Wypada także wspomnieć o wydawniczej historii autorki, a ta – jak już wyżej nadmieniłem – rozpoczęła się w roku 1997 opowiadaniem „Mucha”. Potem, na łamach czasopisma „Fenix” w 1999 w lipcu i wrześniu, ukazały się „Sól na pastwiskach niebieskich” i „Schizma” (w tej kolejności), w roku 2000 z kolei opublikowała cztery utwory – z czego trzy pojawiły się na kartach magazynu „Fenix” (chronologicznie): „Hekatomba”, „Wieża zapałek” (kwietniowa „Magia i Miecz”), „Kosz na śmierci” oraz „Beznogi tancerz”. Rok następny nie był dlań aż tak łaskawy, „Fenix” wydrukował opowiadanie „Diorama” i „Żarna niebios”, lecz 2002 okazał się jeszcze mniej płody, bowiem światło dzienne ujrzało wyłącznie „Zwierciadło”, zamieszczone w antologii „Wizje alternatywne 4”. Na dobre wpisała się do kanonu polskiej fantasy w roku 2003, gdy z pomocą Runy wydała zbiór opowiadań „Obrońcy Królestwa”, zawierający wszystkie dotychczasowe opowiadania (prócz „Żaren niebios”), dziejące się w tytułowym Królestwie – autorskiej wersji judaistyczno-chrześcijańsko-islamskiego Nieba – oraz nowe, napisane z myślą o owym tomiku. W roku następnym powraca z jeszcze większym przytupem, jako że Fabryka Słów wydaje „Siewcę Wiatru”, przełomową w jej karierze powieść, osadzoną w realiach Królestwa; nie należy zapominać, że drukiem ukazała się wonczas jeszcze ze swymi opowieściami w czterech miejscach w antologii „PL+50. Historie przyszłości” z „Sercem wołu”, „Demonach” z „Więzami krwi”, „Małodobrym” ze „Spokojem Szarej Wody”, jak i w „Wizjach alternatywnych 5” z „Smutkiem” . Później – w 2005 i 2006 – wychodzi dwutomowe dzieło „Zakon Krańca Świata” oraz „Szkarłatna Fala” w „Deszczach niespokojnych” (2005) i „Smok tańczy dla Chung Fonga” w „Księdze smoków” (2006), w roku 2007 natomiast ukazał się zbiór opowiadań „Więzy krwi” i kolejna powieść, „Ruda Sfora”, tym razem sięgająca do mitologii i wierzeń jakuckich. Ponadto tego też roku „Siewca Wiatru” doczekał się reedycji. Przy takim owocnym okresie nastał chudy rok, który przyniósł fanom jedynie odświeżone wydanie „Obrońców Królestwa”, wzbogacone o dwa utwory – „Ringo” i „Żarna niebios” – tytuł zbioru zaś przemianowano na „Żarna niebios”. Niemniej, warto było czekać, gdyż potem nastał 2009, który przyniósł sympatykom twórczości Kossakowskiej cztery – osobno wydane – mikropowieści z cyklu „Upiór południa”, a były to „Czerń”, „Pamięć umarłych”, „Burzowe Kocię” i „Czas mgieł” – dzieła uważane przez autorkę za najbardziej wyjątkowe w dorobku. Jednak rok 2010 również nie należał do najgorszych, bowiem to przyszło prozaiczce powrócić do swych najlepszych bohaterów w dwutomowym „Zbieraczu burz”, wydanym w lutym i we wrześniu. W roku 2011 z kolei przychodzi czytelnikom zmierzyć się z powieścią odmienną poetyką od poprzednich, bowiem na półkach pojawia się humorystyczna „Grillbar Galaktyka”; drukiem ukazuje się też „Szefie, mamy problem” w periodyku „Science Fiction, Fantasy i Horror”. Na kolejny utwór pióra Kossakowskiej przychodzi czytelnikom czekać trzy lata – dopiero w roku 2014 ukazuje się pierwszy tom „Takeshiego” – „Cień Śmierci”, tom drugi ukazuje się w 2015, nosząc miano „Taniec Tygrysa”, ale również poetycko był to dlań całkiem udatny rok, bowiem na łamach „Poezji dzisiaj” ukazały się jej trzy wiersze „Avalon”, „Elisium” i „Pasja”. Jednak to rok 2017 ma okazać się dla miłośników twórczości autorki zaszczytny, ponieważ po raz wtóry powraca Daimon Frey z anielską ferajną, pierwszy tom „Bram Światłości” już na półkach, drugi zapewne jeszcze tego roku, a kto wie, co jeszcze trafi do księgarń – być może trzecia odsłona „Takeshiego”?
Zdjęcie autorstwa Szymona Sokoła
Wielokrotnie nominowana do przeróżnych nagród autorka ma na swym koncie także parę wyróżnień, jak Złoty Kot za cykl „Zastępy Anielskie”, otrzymany w roku 2006; czy Srebrny Glob za „Beznogi Tancerz”, zdobyty w roku 2001. Ledwie rok później stała się laureatką Śląkfy dla Twórcy Roku, do najbardziej prestiżowej – fantastycznej – nagrody w Polsce (Nagrody Fandomu Polskiego imienia Janusza A. Zajdla) była nominowana ośmiokrotnie, a otrzymała ją w 2007 za „Smoka tańczącego dla Chung Fonga” i w 2012 za powieść „Grillbar Galaktyka”.
Niewątpliwie kształtującą się od liceum plastycznego pisarską wrażliwość autorki wspomogła nauka na studiach archeologicznych, która to dziedzina sprawiła, że uświadomiła oraz pobudziła w niej umiejętności odkrywania i odtwarzania światów. A działo się tak dzięki rozbudowywanej wyobraźni, wykształceniu myślenia fabularnego – nabyte zaś zdolności szlifowała, realizując dokumentalne programy telewizyjne i podejmując pierwsze literackie próby. Sama nigdy nie zapomni dnia, w którym po raz pierwszy ujrzała swój tekst w druku – nie potrafi opisać towarzyszącego temu uczucia, nie sposób pisarce porównać tego z czymś. Właśnie to uzależniło Kossakowską i zdeterminowało jej plany – te natomiast sprawiły, że dziś w jej życiu dominantą jest literatura. Pasja, która przerodziła się w sposób na życie i pracę. Jarosław Grzędowicz opowiadał na Polconie w roku 2012, że prozaiczka, aby pracować musi mieć absolutną wręcz ciszę, aby się skupić, w roku 2016 zaś wspomina, iż Maja potrafi rzucić wszystko, niemal spalić dom, kiedy przychodzą egzemplarze autorskie – nad którymi to pono autorka rozpływa się i nie może podówczas odeń oderwać.
Stara się w swych pracach najbardziej dbać o warstwę językową – częstokroć lubi eksperymentować ze stylem i gatunkami, odpowiednio dobierać szyk, odpowiednie brzmienie i rytm. Jak sama podkreśla – przywiązuje wagę do detali, co przejawia się w tym, że starannie rozpisuje poszczególne rozdziały i sceny, konsekwentnie dąży do wyznaczonych celów oraz postanowień.
Wespół z mężem chętnie ucieka od zgiełku, przytłaczającej atmosfery miasta i pracy, zaszywa się w niedużym, aczkolwiek przytulnym letnim domku, gdzie czuje się naprawdę jak u siebie i na właściwym miejscu – tam też nabiera energii przed dalszymi wyzwaniami, jakie sobie stawia i jakie stawiają przed nią czytelnicy.