Czwarty tom „Hrabstwa Harrow” co prawda daje kilka odpowiedzi, ale pozostawia jeszcze więcej pytań, które skutecznie podkręcają ciekawość tego, co dopiero wydarzy się w historii. Nie da się także ukryć, że sprawdzonym zabiegiem napędzenia fabuły przez autora staje się wprowadzenie nowej postaci – w tym przypadku kilku i to całkiem ciekawie zarysowanych, no i oczywiście niezbyt naturalnych. Jednak, czy można powiedzieć, że w Harrow przytrafiają się zwyczajne rzeczy?
Scenariuszom Cullena Bunnego można zaufać, ponieważ gość wie, jak prowadzić i tworzyć interesujące, nietypowe opowieści, czego chyba „Deadpool Kills the Marvel Universe” dobrym świadectwem. Ponadto, oprócz pracy dla Marvel Comics, tworzył także dla DC Comics („Sinestro”) czy Oni Press („Szósty rewolwer”), a na koncie ma nominacje do nagród im. Brama Stokera i Willa Eisnera. W towarzystwie ilustratora Tylera Crooka („BBPO”, „Szósty rewolwer”) tworzą serię grozy „Hrabstwo Harrow”, czerpiącą pełnymi garściami z dorobku kanonu horroru, ale też w pewnych momentach przełamującą klasyczne standardy.
Horror w Harrow trwa nadal i nowe koszmary nie zwiastują szybkiego wyswobodzenia się z objęć grozy, lecz obecnie bohaterowie wiedzą, czego się spodziewać i jak mniej więcej temu przeciwdziałać. Emmy i Bernice spotykają się w dość niecodziennych warunkach, na szczęście swego rodzaju opiekun czuwa nad nimi, lecz to nie koniec kłopotów, na ich drodze pojawia się ktoś, kogo intencje nie są do końca jasne, zwłaszcza, że tuż obok kręci się kolejna niebezpieczna istota. Emmy musi jednak zaufać nowoprzybyłemu, aby poznać swoją… rodzinę.
W fabule „Hrabstwa Harrow. Rodzina” nie ma miejsca na zbędne wątki, większość z nich dostosowana jest do tego, aby wnosić coś do opowieści i odpowiednio ją rozwijać. Przez co narracja prowadzi czytelnika przez pewien czas linearnie, urozmaicając tę drogę swoistymi niebezpieczeństwami, przeciwnikami i innymi kłodami rzucanymi bohaterom pod nogi. Ale ta pozornie prosta historia taką nie jest – od początku coś nie zagrało w przedstawionych przez nowego bohatera informacjach, wieści były szokujące, chociaż mniej więcej zgadzały się z faktami. Problemem był nieodpowiedni kontekst, tzn. nieodpowiedni z punktu widzenia protagonistki post factum, bowiem dla opowieści zrobił niemało i poprzez enigmatyczność sprawnie budował napięcie i podsycał ciekawość odbiorcy.
Graficznie raczej nie ma się, do czego w przypadku tego albumu przyczepić. Nasycona, wyrazista, często kontrastująca ze sobą kolorystyka w formule pastelowej nadaje opowieści swoistej sielankowości, mimo że sztafaż, jaki jest każdy widzi – mroczny, przesiąknięty intensywną czerwienią, ale przede wszystkim „uderzający” barwami czytelnika. Ich wymowa nie kończy się wyłącznie na wyrazie artystycznym, taka kompozycja kolorów ciekawie oddziałuje w sferze symbolicznej i metaforycznej komiksu. Zmyślne „kadrowanie” także służy budowaniu atmosferze grozy (specyficznej dla „Hrabstwa Harrow”).
„Hrabstwo Harrow. Rodzina” to w zasadzie samodzielna historia, wymagająca wyłącznie poznania i zrozumienia reguł, rządzących światem przedstawionym w komiksie. Bunn i Crookodwalili kawał dobrej roboty i konsekwentnie rozwinęli uniwersum, dzięki czemu, sięgając po czwarty tom czytelnik nie odczuje przesytu czy niesmaku, odbiorca będzie miał apetyt na więcej.