Dokładne badanie miejsca zbrodni to jedna z ważniejszych czynności w trakcie dochodzenia – do takiej analizy niezbędna jest cierpliwość i wyjątkowa spostrzegawczość. Dysponując porządną fotografią, można precyzyjnie określić miejsce odnalezienia każdego dowodu, nawet, gdy jakiś nowicjusz narobi niezłego bałaganu na miejscu przestępstwa. I na tym właśnie będzie polegać nasze zadanie w grze o przewrotnym tytule „Sherlook”, wymagającej błyskawicznej interpretacji ilustracji i spostrzegawczości.
Choć pierwsze skojarzenie, nasuwające się po spojrzeniu na okładkę i tytuł może prowadzić nasze myśli w stronę kolejnej gry detektywistycznej, to rzeczywistość okazuje się być zgoła inna. Gra bardziej bazuje na tematycznej szacie graficznej niż na mechanice, zasadniczym elementem rozgrywki jest boweim wyszukiwanie różnic pomiędzy dwoma ilustracjami. Sprawia to, że „Sherlook” sytuuje się bliżej „Kaleidos” niż „Kronik zbrodni” – będąc szybką, prostą i raczej imprezową niż solidną pozycją.
W dość dużym jak na ilość komponentów, kwadratowym pudełku, dostajemy czterdzieści dwustronnych kart z wizerunkiem obrysu ciała i różnych przedmiotów, dziesięć wyglądających niczym z prawdziwego miejsca zbrodni, żółtych kartonowych tabliczek, trzydzieści żetonów z punktami oraz krótką i zwięzłą instrukcję. Wszystko to jest utrzymane w dość prostym, ale jednocześnie czytelnym i schludnym stylu, co w przypadku gry polegającej na spostrzegawczości jest jak najbardziej na miejscu. Jakość poszczególnych elementów również nie powinna budzić zastrzeżeń, choć przestrzenne żółte tabliczki początkowo potrafią się rozjeżdżać, nie chcąc twardo stać na stole, lecz z biegem czasu ten problem znika.
Przygotowanie do rozgrywki jest równie łatwe, co sama gra, wystarczy rozłożyć w dostępnym dla wszystkich miejscu dziesięć tabliczek, utworzyć talię z kart i rozdzielić żetony z punktami na trzy osobne stosy (z czego tylko większe, zielone, powinny być położone awersem do dołu). Teraz wybrana osoba bierze pierwszy zielony żeton i odsłania go, następnie układając na stole dwie wierzchnie karty ze stosu w sposób wskazany na żetonie. Od tej chwili wszyscy gracze jednocześnie przyglądają się dokładnie obu rysunkom, a będąc pewnym swojej spostrzegawczości należy chwycić tabliczkę z numerem odpowiadającym liczbie odnalezionych przez siebie rozbieżności. Gdy wszyscy gracze już pochwycą swoją tabliczkę, należy odwrócić leżące na środku karty i sprawdzić faktyczną liczbę różnic. Maksymalną ilość punktów otrzymuje gracz, który wybrał liczbę równą z ilością zaznaczonych na kartach przedmiotów, dwa punkty dostanie gracz z numerkiem niższym niż faktyczny, lecz jednocześnie mu najbliższym, a jeden punkt ten, kto wybrał numer wyższy i najbardziej zbliżony do prawdziwej liczby różnic. Jeżeli nikt nie odgadł prawidłowej odpowiedzi żadne punkty nie są przyznawane i gra toczy się dalej przez dziesięć rund, wygrywa osoba, która uzbierała najwięcej punktów.
Tak proste zasady idealnie sprawdzają się przy tytułach imprezowych i dla osób nieobeznanych w grach bez prądu, gdyż rozgrywka jest szybka, emocjonująca i dostarcza sporo rozrywki. Wbrew pozorom tytuł ten skaluje się wyjątkowo dobrze, w duecie dysponujemy, co prawda większą swobodą w przyglądaniu się kartom, ale presja wybrania odpowiedniej karty jest proporcjonalnie wyższa, natomiast w większym gronie osób, chociażby śmiech pojawia się znacznie częściej, np. przy przepychankach koło tabliczek z numerami. Ma to też swoje minusy, ponieważ przy pełnym składzie robi się trochę tłoczno, jest znacznie ciężej o sprawiedliwy dostęp do kart dla wszystkich i nie jest wykluczone pojawienie się osoby, jako pierwszej łapiącej byle jaką tabliczkę przez co reszta traci na przyjemności płynącej z zabawy.
Regrywalność „Sherlooka” jest kwestią raczej indywidualną, gdyż – choć każda z czterdziestu kart jest inna od pozostałych – to nie wiąże się to z dużą różnorodnością rozgrywek. W praktyce, każda gra wygląda identycznie, a po rozegraniu dwóch, trzech partii w tym samym składzie, z większą łatwością dostrzega się różnice, ponieważ część elementów na kartach pozostaje niezmienna. Może to spowodować dość szybkie znużenie pozycją, również ze względu na niezbędne, pełne skupienie potrzebne do wykrycia wszystkich rozbieżności pomiędzy kartami.
Silvano Sorrentino co prawda nie jest wyjadaczem planszowego świata, nie jest także osobą całkiem nieznaną, w tym roku ukazały się m.in. karciane escape roomy jego autorstwa, w których niektóre zagadki również polegają na spostrzegawczości. W recenzowanej pozycji, gdyby zmienić tytuł i grafiki na kartach, wciąż dysponowalibyśmy tą samą grą, gdyż zastosowana w niej mechanika „znajdź różnicę” jest doskonale znana już od naprawdę wielu lat i występuje tutaj w swej najczystszej, niezmienionej formie. Najciekawszym elementem zdaje się być tutaj jedynie zastosowanie zmiennych pozycji kart na stole, dyktowanych przez losowane żetony, dzięki czemu rozgrywka dużo zyskuje na równowadze i poziomie trudności.
„Sherlook” to gra w sam raz na spotkanie ze znajomymi lub rodzinny wieczór, przede wszystkim przez swoją szybkość i prostotę, lecz również przez przyjazną i przyjemną dla oka szatę graficzną. Jeśli więc jesteście miłośnikami wynajdywania różnic lub dysponujecie prawdziwym sokolim okiem, odnajdziecie się w tym tytule jak we własnym domu, zaś w przypadku, gdy waszą ulubioną rozrywką jest ciężkie „móżdzenie” lub poszukiwanie przygód na planszy, ta mała quasi-detektywistyczna gra niestety was nie porwie.
Natalia Stanek