HBO kontynuuje jesienną ofensywę, dzięki której możemy poznać odpowiedź na zadawane jeszcze do niedawna pytanie: „co po Grze o Tron?”. Za nami już dwa odcinki fenomenalnego „Watchmen”, tymczasem w najbliższy poniedziałek będzie można obejrzeć pierwszy epizod nowego serialu, „Mrocznych Materii”.
Podobnie jak w przypadku wspomnianych wyżej produkcji, w HBO ponownie zdecydowano się na zaadaptowanie znanego dzieła pisanego. Jest to zresztą już druga ekranizacja książki Pullmana, ale na „Złoty Kompas” z 2007 roku lepiej spuścić zasłonę milczenia. Premierowy epizod zaczyna się w sposób, jakiego nie spodziewałem się zobaczyć w 2019 roku, czyli od… napisów opisujących nam podstawy świata. Zdaję sobie sprawę, że czasami ciężko wepchnąć do scenariusza ekspozycję, ale w przypadku serialu, a już szczególnie takiego, którego bohaterką jest uczennica, naprawdę nie powinno to być trudne. Wystarczyło dodać jedną scenę z wykładu, lub dynamiczny montaż z szeregu zajęć jakie odbywa Lyra i już można by uniknąć tych niefortunnych napisów. Sam jestem zapalonym czytelnikiem, ale gdybym chciał czytać o tym świecie, to sięgnąłbym po oryginał Pullmana.
Na szczęście serial z każdą kolejną sceną zaczyna nabierać tempa, choć przez cały seans towarzyszyło mi nachalne wrażenia, że pierwszy odcinek ma na celu jedynie krótkie zaznajomienie nas z postaciami i światem, a następnie rozstawienie pionków na szachownicy. Brakuje tu czegoś więcej, odrobiny mięska, tymczasem otrzymujemy jedynie szkielet, bazę pod przyszłe wydarzenia.
I choć pierwszy odcinek ma nieco zbyt mało treści, by mnie jako widza zelektryzować, to swoją podstawową rolę wykonuje naprawdę dobrze. Główna bohaterka szybko wzbudza sympatię, w czym duża zasługa znanej z „Logana” Dafne Keen. Byłem ciekawy jak młoda aktorka wypadnie w zupełnie innej roli niż morderczego mutanta, i muszę przyznać, że jest znakomita. Ciekawska, pełna energii, ale też niepozbawiona dziecięcej naiwności – Dafne Keen jako Lyra to znakomity wybór producentów. James McAvoy jak zawsze kradnie każdą scenę w której się pojawia, szkocki aktor posiada niesamowitą charyzmę, i oglądanie go na ekranie za każdym razem sprawia mi ogromną przyjemność. Równie udanym wyborem okazuje się Ruth Wilson w roli pani Coulter – w pierwszym odcinku widzimy jej dobrą stronę, ale widać, że tuż pod powierzchnią czai się zupełnie inna osobowość.
Na uwagę zasługuje także strona techniczna produkcji; ze względu na specyfikę świata, w którym ludzkie dusze manifestują się w postaci zwierząt, okazji do użycia efektów specjalnych nie brakuje. Dajmony wyglądają świetnie, a ich obecność na ekranie nie powoduje poczucia sztuczności i wydarcia z oglądanego świata, jak to czasami z tanim CGI bywa. Widać, że nikt z HBO nie oszczędzał budżetu na efekty oraz scenografie i z przyjemnością zobaczę co jeszcze zobaczymy w dalszych odcinkach.
W przeciwieństwie do ekskluzywnych i wymagających „Watchmen”, „Mroczne Materie” mają szansę stać się hitem wśród widzów. Świat w którym rozgrywa się akcja jest jednocześnie intrygujący, i odkrywanie rządzących nim reguł powinno sprawić dużą przyjemność, ale też odwołujący się do powszechnie znanych z kultury tropów, więc łatwo w niego wsiąknąć. Aktorzy zostali znakomicie dobrani, strona techniczna jest bez zarzutu – to produkcja lekka, łatwa i przyjemna, w sam raz dla masowego widza. HBO postanowiło zapewnić nam sporo zajęcia na jesienne wieczory!