„Synowie Anarchii” to drugi wydany przez SQN komiks z którym mam do czynienia. Jeśli kogoś interesują wrażenia z lektury pierwszego, można się z nimi zapoznać tutaj. „Assassin’s Creed”, ponieważ o niego chodzi, pozostawił mieszane uczucia i nie uniknął krytyki. Jak wygląda sprawa z opowieścią o gangu motocyklowym? Zdecydowanie lepiej.
Ciężko (przynajmniej waszemu skromnemu recenzentowi) wskazać chwilę, gdy gry przestały być tylko grami, a seriale serialami – to temat na osobny artykuł. Teraz otrzymujemy raczej serię produktów, od książek, przez komiksy, aż po bieliznę i pościel. Do tej pory pamiętam zaskoczenie, gdy w paczce z chipsami można było znaleźć żetony z postaciami z gry „Heroes of Might&Magic IV” i olśnienie, że oto zaczyna się pewna era produktów towarzyszących. Naturalnie nie był to jej początek, bo takie na ten przykład produkty Disneya zalegały na półkach już wiele lat wcześniej, ale dopiero oglądając w telewizji reklamę czipsów z dodatkiem nawiązującym do gier olśnienie trafiło mnie między oczy. Ale odbiegam od tematu.
Czym tak właściwie są „Synowie Anarchii”? Cóż, jeśli tego, drodzy czytelnicy, nie wiecie, to możecie sobie spokojnie darować lekturę komiksu. Znajomość serialu na wyrywki nie jest konieczna, ale brak podstawowej wiedzy bardzo spłyca odbiór historii. Właśnie dlatego pisałem o serii produktów towarzyszących. Wydany przez SQN komiks nie jest kalką wydarzeń z telewizji, ale raczej opowieścią towarzyszącą. Skupia się na w sumie pobocznej postaci i jest to dobra decyzja. Jedną z głównych zalet serialu było to, że osoby tam przedstawione są, że tak to ujmę, pełnokrwiste. Taki właśnie jest Tig, (jakoś wstrzymuję się z użyciem słowa „bohater”) na którym skupia się fabuła komiksu. Twardy, kochający przemoc, kobiety oraz motory, a przy okazji naprawdę zręczny mechanik. Jak się zachowa, gdy na jego drodze stanie córka zmarłego członka SAMCRO? Nie będę zdradzał fabuły, ale możecie wierzyć, że jest ona najmocniejszą stroną komiksu.
Nie byłbym sobą, gdybym nie spojrzał na ludzi, którym zawdzięczamy przeniesienie przygód gangu do świata ramek i dymków. Tylko, że ich nazwiska powiedziały mi bardzo mało. Damian Couceiro, czyli facet od rysunków, pracował wcześniej nad takimi tytułami, jak „Planet of Apes”, czy „Robert E. Howard’s Hawks of Outremer”, a w jego portfolio znajduje się również „Decision 2012: Barack Obama”. Ale wiecie co, drodzy czytelnicy? Ważne, że Damian Couceiro okrasił „Synów Anarchii” rysunkami oddającymi klimat serialu. W twarzach postaci można rozpoznać ich odpowiedników z ekranu, a jednocześnie nie wyglądają jakby ktoś zerżnął każdą zmarszczkę przez kalkę. Podobnie sytuacja ma się przy człowieku odpowiedzialnym za scenariusz. Christopher Golden może się pochwalić serią książek o Buffy, co to jest postrachem wampirów, trzema tomami z Hellboy’em oraz mnóstwem innych powieści. Według cioci Wiki pracował nawet nad kilkoma opowieściami o X-Menach. W SoA widać doświadczenie tego człowieka w tworzeniu historii. Akcja jest wciągająca i odpowiednio równoważona przez dialogi. Byłem mocno zdziwiony jak dobrze udało się to autorom zrównoważyć.
Wydawnictwo SQN tym razem nie każe czytelnikom czekać na kolejne zeszyty, jak w przypadku „Assassin’s Creed”. „Synowie Anarchii” trafiają do rąk od razu jako zbiór sześciu części. Blisko sto osiemdziesiąt stron pełnych akcji i to za niecałe pięćdziesiąt złotych. Pretensje można mieć jedynie do tłumaczenia. Ciężko oczekiwać od gangu używania słów w stylu „Co, u licha?”. Rozumiem, że nadmiar przekleństw mógł negatywnie wpłynąć na odbiór komiksu (a raczej na kategorię wiekową), ale to przecież motocykliści! I to nie byle jacy. Handlujący bronią goście, którzy codziennie zaglądają śmierci w oczy. Szkoda, że dostajemy tłumaczenie na poziomie słynnego skeczu Stuhra.
Pomijając niezbyt fortunnego tłumaczenia, „Synowie Anarchii” to kawał porządnego komiksu, choć tylko ludzie zaznajomieni z serialem będą w stanie czerpać z niego pełnię frajdy. Jeśli jednak ktoś spoza fanów SoA będzie chciał zapoznać się z członkami SAMCRO, to musi nastawić się na okazjonalne problemy ze zrozumieniem fabuły. Komiks to produkt towarzyszący, głęboko osadzony obok wydarzeń z serialu i to widać – nie broni się bez niego. Dla fana „Sons of Anarchy” pozycja ta zasługuje na 8/10. Ludzie którzy nie widzieli jednak przynajmniej kilku odcinków mogą śmiało obniżyć ocenę o dwa oczka.