Znacie to uczucie, gdy przypadkiem trafiacie na informacje dotyczące oglądanego kiedyś serialu, czytanej książki albo serii gier przy której straciło się setki godzin? Właśnie pod wpływem tego typu nostalgii powstał niniejszy tekst. Plotki o kontynuacji „Z Archiwum X” oraz premiera opartego na nim komiksu, który trafi na rynek za sprawą wydawnictwa SQN, sprawiły, że odkurzyłem pierwszy sezon i zacząłem wspominać.
Gdy w roku 1996 na antenie TVP 2 rozpoczęto jego emisję, miałem dziesięć lat. Nawykły do seriali w stylu „Drużyny A”, „Xeny” czy innego „MacGyvera”, zetknąłem się z czymś zupełnie dla mnie nieznanym. Dwie dość nietypowe postaci, wierzący w teorie spiskowe Fox Mulder i sceptyczka Dana Scully, biorą się za sprawy pozornie niemożliwe do rozwiązania. Zagadka kryminalna zabarwiona horrorem, fantastyką naukową albo thrillerem? Obecnie seriale o podobnej formule często goszczą na ekranach i ciężko sobie wyobrazić, że kiedyś tego nie było.
Początkowo stacja wyemitowała siedem sezonów i to właśnie je pamiętam najlepiej. Jeśli teraz się nad tym zastanowić, to „Z Archiwum X” zaszczepiło we mnie serialowego bakcyla. Regularnie siadałem przed ekranem i z wypiekami na twarzy oglądałem kolejne odcinki. Doszło nawet do tego, że na półkach dumnie prezentowały się książki, będące na dobrą sprawę kolejnymi epizodami serialu przepisanymi na papier (o ile dobrze pamiętam, miałem wszystkie książki z tak zwanej „serii zielonej”), a obok stały dwie kasety VHS („Tooms” oraz „Uprowadzenie”). Ale to nie wszystko! Do każdej kasety dodawany był ciekawy gadżet, legitymacja agenta FBI, na mocy której można było badać wszystkie zjawiska paranormalne na jakie się natrafiło. Nie muszę chyba dodawać, że owe legitymacje były obiektem zazdrości na osiedlu? Do tej pory są w moim posiadaniu, choć zagrzebane głęboko w graciarni pod schodami (mimo najszczerszych chęci nie byłem w stanie przekopać tamtego miejsca, więc musicie uwierzyć na słowo).
Agenci co odcinek musieli mierzyć się z niewyjaśnionymi zdarzeniami, a ja nie mogłem doczekać się chwili, gdy na ekranie pojawi się nowy stwór. To właśnie one były dla mnie głównymi bohaterami serialu i wiele spośród nich pamiętam do tej pory. Pasożyt przypominający tego z genialnego „The Thing”, komunikujący się z zaświatami rezydenci domu starców czy niezbyt gościnna rodzina, która od pokoleń rozmnaża się dzięki kazirodztwu, zapadają w pamięć na długo. Jeśli dobrze poszukać, to kilka z opowiedzianych historii można nadal znaleźć w popkulturze.
Jakby tego było mało, na komputery oraz konsole wyszły dwie gry oparte na serialu. Pierwsza była przedstawicielką powoli już umierającego gatunku interaktywnego filmu (współczesnym jego przedstawicielem, choć z nieco większą ilością akcji, jest „Heavy Rain”) i zatytułowana po prostu „The X-Files Game”. Polegała na oglądaniu wstawek filmowych, rozwiązywaniu zagadek oraz prowadzeniu dialogów. Warto zwrócić uwagę, że została wydana na siedmiu płytach CD (!) w przypadku komputerów oraz czterech w wersji na Playstation. Druga gra, wydana trzy lata po emisji ostatniego odcinka serialu, ukazała się pod tytułem „The X-Files: Resist or Serve” i kładła większy nacisk na akcję, przypominając bardziej „Resident Evil” niż przygodówkę. Żaden z tytułów nie przetrwał próby czasu, choć ten drugi potrafi poprawić humor.
Zainteresowanie serialem spadło, gdy David Duchovny podjął decyzję o odejściu. Na skutek tego zdarzenia agent Mulder z głównego bohatera został przesunięty do roli epizodycznej. Robiono co się dało, by ratować „Z Archiwum X”, ale formuła wyglądała na wyczerpaną. Kilka lat temu nadrobiłem sezon ósmy i dziewiąty, ale bardziej z ciekawości, niż z towarzyszącej mi początkowo pasji. Nie byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że te dwa sezony otrzymują mieszane oceny. Ostatecznie razem z ostatnim odcinkiem dziewiątej serii „Z Archiwum X” zostało zamknięte. Otwarto je tylko na chwilę, gdy w 2008 roku do kin trafił drugi film „Z Archiwum X: Chcę wierzyć”. Fandom również chciał, ale recenzje nie pozostawiały wiele nadziei. Fakt tym bardziej przykry, że pierwsza wizyta Muldera i Scully w kinach (która miała miejsce w 1998 roku), czyli „Z Archiwum X: Pokonać przyszłość”, opowiadająca o pladze, która położy kres wszystkim innym plagom otrzymała bardzo dobre oceny.
Nie oznaczało to, że koncept został zapomniany. Już wcześniej wspomniałem, że elementy serialu można odnaleźć w teraźniejszości, wymieniając chociażby „Supernatural”, „Fringe”, cz też „Eleventh Hour” – to serie garściami czerpiące z formuły sprawdzonej w przeszłości. W końcu coś musiało w niej być, skoro przez dziewięć lat pomogła skupić wokół serialu ogromną rzeszę fanów.
Ostatnio fandom zelektryzowała informacja o planowanym powrocie serialu. Co prawda stacja FOX dopiero prowadzi rozmowy z Duchovnym, Anderson oraz Carterem, ale plotka już zdążyła podzielić fanów. Część jest optymistycznie nastawiona i wypatruje kolejnych skrawków informacji na temat powrotu serii, podczas gdy reszta przejawia ostrożny sceptycyzm. Po zastanowieniu stwierdzam, że o wiele bliżej mi do tej drugiej grupy, co nie zmienia faktu, że plotkę o powrocie Muldera i Scully na ekrany telewizorów początkowo powitałem z radością.
Były książki, była gra, były filmy, więc nie trzeba było długo czekać, by „Z Archiwum X” trafiło również na karty komiksów. Pomijając te pisane w trakcie emisji trzeciego i czwartego sezonu (do których niestety nie miałem dostępu) skupmy się raczej na dwóch nowszych tytułach: tym wydanym w 2010 roku, a będącym crossoverem z „30 dniami mroku” oraz drugim, wydanym dwa lata temu przez IDW Publishing. Składa się on z dwudziestu pięciu zeszytów i przedstawia losy agentów po wydarzeniach z ostatniego filmu. Teraz, za sprawą wydawnictwa SQN właśnie ten komiks trafia na nasz rynek.
Czy komiks utrzyma poziom pierwszych siedmiu sezonów (choć od szóstego w górę opinie fanów były coraz bardziej podzielone), czy może raczej podzieli los dwóch ostatnich? Chętnie się przekonam i nie omieszkam podzielić się z wami moimi wrażeniami.