Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Arcyważne, Gry

SPEKULATYWA: Czy The Last of Us Part III złamie nam serca jeszcze mocniej? Oto wszystko, co może (i powinno) się wydarzyć

Jeśli myślisz, że The Last of Us Part II było emocjonalnym torem przeszkód, który rozjechał Twoją duszę walcem, to trzymaj się fotela. Trzecia część może przeorać Cię jak życie studenta polonistyki.

Nostalgia jako broń obusieczna

 

W świecie The Last of Us nostalgia nie jest tylko przyjemnym wspomnieniem dawnych czasów. Jest zarówno bronią, jak i klątwą.

Neil Druckmann doskonale wie, że najbardziej boli to, co utraciliśmy, zanim zdążyliśmy to pokochać na nowo.

Dlatego w trzeciej części możemy spodziewać się nowego uderzenia w te same struny, które rezonowały przy historii Joela i Ellie. Tym razem jednak Druckmann może pójść krok dalej: nie tylko odebrać nam bohaterów, ale też zmusić nas do kwestionowania wszystkiego, co o nich myśleliśmy.

W wariancie optymistycznym dostaniemy opowieść o odkupieniu, pojednaniu i światełku nadziei w ciemności.

W wersji pesymistycznej — znowu zanurzymy się w bagno decyzji, które nie mają dobrych rozwiązań, i wyjdziemy z niego jeszcze bardziej rozbici niż ostatnio.

Ellie: bohaterka na rozdrożu

 

Po wydarzeniach z Part II, Ellie nie ma już nic. Straciła Joela, straciła Dinę, straciła nawet samą siebie gdzieś po drodze.

I właśnie dlatego jej historia może pójść w dwie skrajnie różne strony.

Opcja pierwsza: Ellie szuka odkupienia. Próbuje odbudować resztki swojego życia, może nawet znów spotka Dinę lub nawiąże nowe relacje. Jednak Naughty Dog rzadko daje swoim bohaterom spokojne zakończenia, więc optymizm należy dawkować jak antybiotyki: ostrożnie i tylko w nagłych przypadkach.

Opcja druga: Ellie idzie drogą absolutnej samotności. Przekształca się w legendę, której inni będą się bać lub podziwiać z oddali.

Może stanie się czymś w rodzaju żywej przypowieści o cenie zemsty, tak jak Joel był symbolem miłości ojcowskiej noszącej w sobie ziarno destrukcji.

Nowe twarze, stare blizny

 

Fani spekulują, że The Last of Us Part III przedstawi zupełnie nowe postacie. Szczerze? To prawie pewne. Naughty Dog uwielbia rozbudowywać swoje światy o nowe perspektywy.

Wyobrażamy sobie nowe miasto, nową grupę ocalałych, nowe konflikty moralne, które zmuszą nas do ponownego zadania sobie pytania: co znaczy być człowiekiem? Jeśli Ellie wróci, to raczej jako legenda niż centralna bohaterka. Jeśli zaś całkiem odejdzie w cień — to dlatego, że twórcy uznają, że jej opowieść już się dopełniła.

Optymistyczny scenariusz: nowi bohaterowie niosą ze sobą nową jakość emocji: inne typy więzi, inne moralne dylematy, które sprawią, że jeszcze bardziej przywiążemy się do ich losów.

Pesymistyczny scenariusz: nowe twarze nie uniosą bagażu narracji i dostaniemy emocjonalny odpowiednik rozmemłanego sequela — poprawnego, ale pozbawionego duszy.

Wirus jako metafora świata

 

W The Last of Us Cordyceps to nie tylko zagłada biologiczna. To metafora tego, jak systemy, światy i idee konsumują jednostkę.

W Part III wirus może stać się jeszcze bardziej niejednoznaczny. Może ewoluuje. Może zamiast czystej destrukcji, przyniesie nowe pytania: Czy można żyć w symbiozie ze światem, który nas zjada? Czy mamy się go bać, czy z nim współpracować?

To byłoby potężne przesunięcie tonacji — od beznadziejnej walki ku brutalnemu pogodzeniu się z losem.

Optymistycznie: możliwość adaptacji i przetrwania.

Pesymistycznie: zrozumienie, że każde przystosowanie jest kapitulacją.

Neil Druckmann: artysta czy sabotażysta?

 

Neil Druckmann to geniusz albo sabotażysta, w zależności od dnia i humoru fanów.

Jedni widzą w nim twórcę, który nie boi się ryzykować i tworzy opowieści, które zostają w nas na lata. Inni zarzucają mu, że rozbija ukochane narracje, by pokazać, jak bardzo go nie obchodzimy.

W Part III Druckmann może wybrać dwie ścieżki: opowieść, która zamknie trylogię z godnością, albo kolejny eksperyment narracyjny, który zaorze nasze oczekiwania w imię sztuki. Prawda jest taka: każda z tych dróg może dać arcydzieło. Albo totalną katastrofę.

Kiedy historia się kończy, a kiedy odradza

 

Trzeci The Last of Us musi zmierzyć się z pytaniem fundamentalnym: czy historia Ellie jest już zamknięta?

Optymiści powiedzieliby: tak, i to dobrze. Każda dobra opowieść ma swój koniec, a przeciąganie jej na siłę prowadzi tylko do rozwodnienia emocji.

Pesymiści odpowiedzieliby: nie, bo życie nie ma czystych zakończeń. I dlatego powinniśmy wrócić do ich świata, by zobaczyć, jak radzą sobie po traumie. Nawet jeśli to będzie bardziej bolesne niż wzruszające.

A może wszystko inaczej?

 

W najbardziej szalonym scenariuszu Part III będzie prequelem albo alternatywną rzeczywistością.

Co, jeśli gra cofnie się do momentu wybuchu pandemii? Co, jeśli poznamy losy pierwszych „nosicieli” albo pierwszy eksperyment związany z immunitetem Ellie?

To otworzyłoby całe nowe spektrum narracji, dając jednocześnie przestrzeń do pogłębienia mitu, a nie tylko jego eksploatowania.

Oczywiście, wtedy dostaniemy mniej Ellie, a więcej nowego — a więc znów balansujemy na krawędzi: żywotność czy zdrada?

Emocjonalna linia frontu

 

„The Last of Us” zawsze było historią o miłości. Ale nie tej łatwej, instagramowej miłości.

To opowieść o miłości desperackiej, zaborczej, niszczącej i ratującej zarazem. Jeśli Part III ma być godnym następcą, musi zadać nowe pytania o to, co jesteśmy gotowi zrobić dla tych, których kochamy.

Optymistycznie: zobaczymy nowe formy miłości: może bardziej dojrzałe, mniej skupione na przetrwaniu za wszelką cenę.

Pesymistycznie: historia pokaże, że niezależnie od intencji, miłość w świecie The Last of Us jest zawsze łącznikiem i przekleństwem jednocześnie.

Ostateczna refleksja

 

Czy jesteśmy gotowi na Part III? Nie. I właśnie dlatego musimy go doświadczyć.

Bo The Last of Us nie pyta nas o zgodę na cierpienie. Ono po prostu kładzie je przed nami i każe wybrać, co z nim zrobimy.

I może w tym tkwi sekret tej serii: nie chodzi o to, czy przetrwamy. Chodzi o to, czy nadal będziemy umieli żyć, wiedząc, ile straciliśmy. Dlatego Part III, niezależnie od tego, jaką drogę wybierze, będzie dla nas wszystkich prawdziwą próbą — a my, chcąc nie chcąc, znowu wejdziemy w to bagno. Bo czy tego chcemy, czy nie, w świecie The Last of Us nigdy nie było odwrotu.