Ktoś mógłby powiedzieć, że z każdym mijającym dniem czytanie staje się coraz mniej istotne – że tekst pisany nigdy nie był niczym ponad niechlujną łatkę, obejściem dla skarłowaciałej rasy, która nie zdołała rozwinąć umiejętności telepatii. Pomyślcie o sposobie, w jaki pismo przekazuje piękno zachodu słońca, smak niezłego posiłku, radość z seksu. Szczerze powiedziawszy – wcale tego nie robi. Ono degraduje te sensualne doświadczenia do przypadkowych zawijasów w nadziei, że ta nabazgrana kurzym pazurem pisanina może zostać odkodowana przez umysł czytelnika, wywołując nikłe echo widoków, których nie da się wyrazić za pomocą słów.
Nasze życia z każdym dniem stają się bardziej wizualne, a mniej tekstualne. Ludzie coraz mniej czytają, więcej czasu poświęcając grom wideo. Jeszcze nie tak dawno temu krótki rzut oka wystarczył, by móc odszyfrować podobne mrówkom znaki na papierze i wyobrazić sobie, co autor próbował Wam przekazać. Dziś wszystko, co może wyobrazić sobie ludzki umysł, da się przedstawić za pomocą atrakcyjnego, wciągającego i jednoznacznego wideo 4K z panoramicznym dźwiękiem. Nie trzeba zastanawiać się, czy nasze wyobrażenie jest równe temu, co autor rzeczywiście miał na myśli; nie ma potrzeby lamentować nad brakiem jakiegoś istotnego doświadczenia, bez którego nie sposób uchwycić, co opisywał. Zupełnie nie ma już znaczenia to, czy kiedykolwiek w życiu widziałeś zachód słońca: odpal “Skyrima” albo “Fallouta 4” i tam go znajdziesz.
Właściwie jedynym powodem, dla którego ktoś mógłby optować za czytaniem, jest to, że nie nacieszymy się już zbyt długo tymi wszystkimi wysokiej klasy wizualnymi mediami. Stracimy je razem z całą resztą społeczeństwa XXI wieku, kiedy wszystko runie – i co wtedy zrobicie, hę?
Ponieważ, powiedzmy sobie szczerze, z pewnymi rzeczami nie jest wcale coraz lepiej. Poziomy wód wciąż się podnoszą, kontynenty płoną. Tyfus i malaria podkradają się coraz bliżej biegunów… Już teraz wojny wybuchają w rezultacie zmian klimatycznych (jak myślicie, dlaczego wszyscy ci syryjscy farmerzy przenieśli się do miast, powodując wzrost niepokojów społecznych, hm?). Niewielu przyzna, że hordy napływające do Europy to uchodźcy środowiskowi, ale to tylko część prawdy. Nawet jedna z najbogatszych części naszego globu, Kalifornia (gdzie powstaje większość Waszych eskapistycznych gier), znajduje się w uścisku niekończącej się suszy.
Istnieje spora szansa na to, że cały ten nietrwały domek z kart o przyciężkim dachu może rozpaść się w niedługim czasie. Kiedy to się stanie, większość z nas umrze w ciągu kilku tygodni. Kto jednak, po tym wszyskim, będzie miał największą szansę na przeżycie?
Jeżeli nie jesteś jeszcze wytrawnym survivalowcem, Twoją jedyną szansą jest szybko się uczyć. Przeżyją ci, którzy będą umieli najlepiej wykorzystać to, co pozostało: najlepsi z padlinożerców. Ci, którzy znają różnicę pomiędzy puszką gulaszu wołowego a tą pełną trutki na szczury; którzy z przypleśniałego artykułu dowiedzą się jak używać łuku i w jaki sposób go naprawić. Ludzie, którzy mogą posiąść niezbędną wiedzę zmagazynowaną w starych, niecyfrowych formatach – bo te cyfrowe nie będą już działać.
W skrócie: ludzie, którzy potrafią czytać.
Może w dzisiejszych czasach czytanie nie jest specjalnie wartościowe. (W końcu więksość amerykańskich polityków to funkcjonalni analfabeci, co nie wydaje się jakoś specjalnie ich powstrzymywać.) Nie popadnijcie tylko w przesadną pewność siebie. Jedna kwestia dotycząca dzisiaj jest taka, że ludzie zapominają, że będzie jakieś jutro.
I że to jutro może być ponure.
Peter Watts to kanadyjski pisarz science fiction, eseista (m.in. felietony w polskim miesięczniku Nowa Fantastyka). Peter Watts, z zawodu biolog morski, był wielokrotnie nominowany m.in. do nagrody Locusa, Nebuli i Hugo. Jego najsłynniejsza powieść, Ślepowidzenie (MAG, 2008), która jest tekstem wymaganym na niektórych amerykańskich kursach filozofii i neuropsychologii, doczekała się wielu przekładów i zdobyła wiele wyróżnień.
Tłumaczenie: Marta Szałaśna