„Aby istnieć, człowiek musi się buntować” oraz „Bunt nie jest żądaniem totalnej wolności, na odwrót, występuje przeciwko niej. Neguje nieograniczoną władzę, która zezwala władzy na naruszenia nienaruszalnej granicy” – te dwa cytaty są kluczowe w poniższym tekście, pochodzą z eseju Alberta Camusa „Człowiek zbuntowany”, można je odczytywać na wiele różnych sposobów, starają się poniekąd wyjaśnić archetyp człowieka buntującego się oraz sam motyw buntu (obecnie najczęściej odzwierciedlającego się w okresie dojrzewania – inaczej tzw. okresie buntu).
Sam topos przejawia się w literaturze dość często, począwszy od biblijnego sprzeciwu pierwszych ludzi czy powstaniu przeciw zasadom greckiego Prometeusza; poprzez „Boską komedię” i „Makbeta”, „Przedwiośnie” oraz „Zbrodnię i karę”, aż po współczesne obszerne zbiory powieści popularnej. I właśnie na nowszej literaturze – pod kątem buntu, najczęściej o charakterze powstańczym (nieprzesadnie analitycznym) – skupiasię ten tekst. Proszę też uważać na spoilery.
W dzisiejszej literaturze najczęściej spotykaną odmianą rebelii jest walka z tyranią, ciemiężcą ludu, dyktatorem wyzyskującym lud etc. W science fiction taki motyw buntu najczęściej przejawia się w dystopii oraz antyutopii, a ostatnimi czasy przeważnie akcentuje w kategoriachyoungadult bądź newadult. Na owym toposie opiera się między innymi intryga powieści „Kosogłos”, tu w wariancie rozgoryczonego ortodoksyjnymi i surowymi prawami państwa Panem ludu, który po akcji i działaniach bohaterów z poprzednich części postanawia powstać – szczególnie, dawniej należący do państwa, później ukryty i niezależny, Dystrykt Trzynasty – przeciw okrutnym, bezwzględnym i przede wszystkim krwawym ancien régime: w postaci Coriolanusa Snowa, lecz nie był on pierwszym przejawiającym bestialstwo prezydentem Panem, a raczej dyktatorem. Pierwszy bunt w tym postapokaliptycznym świecie odbył się około siedemdziesiąt pięć lat przed akcją z „Kosogłosa”[1]i to właśnie po nim ustanowiono przerażającą ceremonię Głodowych Igrzysk, która z roku na rok wzniecała w ludziach iskierkę nienawiści wobec rządzących, a dopiero płomień protagonistki przyczynił się do pożaru rebelii, uwalniającej wszystkie Dystrykty z kajdan dyktatu.
Pozostając w gatunku, wspomnieć możemy o dystopii, jaką zaserwował czytelnikom Pierce Brown w trylogii „Red Rising”[2]. W wizji amerykańskiego autora, ludzkość skolonizowała Marsa, a inżynieria genetyczna sprawiła, że człowieka można modyfikować dowoli, dodając mu przeróżne cechy – mniej więcej w taki sposób, ale nie był to główny czynnik, powstał system kastowy.Na szczycie łańcucha społeczno-ekonomicznego znajdują się Złoci, na dole Czerwoni. Owi Czerwoni to warstwa stanowiąca w uproszczeniu siłę roboczą, na domiar utrzymywaną w propagandzie i kłamstwie, bowiem ludzie z tej kasty żyją w świadomości, że Mars jest dopiero terraformowany – kiedy tak naprawdę odbyło się to już całe lata temu. Główny bohater na skutek swoistego fatum traci ukochaną i sam omal nie staje się ofiarą arbitralnego, surowego prawa, jednak w ostatniej chwili ratuje go ruch oporu – Synowie Aresa – i mimo że ma już wystarczający powód do zemsty, to rebelianci zdradzają mu sekret: praca Czerwonych tak naprawdę nie ma na celu przekształcenia i znormalizowania środowiska planety, lecz sprawienie, aby inni mieli komfortowe życie – dodajmy, że najniższa kasta nie ma zbyt dobrych warunków, pracuje w pocie czoła i właściwie egzystuje z dnia na dzień. Główny bohater zatem przyłącza się do rebelii, a ruch oporu ma dla niego przygotowane zadanie. Zostaje poddany zmianom genetycznym, czego efektem jest cielesne upodobnienie się do Złotych, wkroczenie do ich światka i zdobycie wysokiego stanowiska, żeby – jak w Konradzie Wallenrodzie – zniszczyć system od środka. W przeciwieństwie do neopartyzantki z „Kosogłosa”, te w „Red Rising” są skrajnie skryte, motyw w intrydze skupia się przeważnie na protagoniście i to generalnie od niego zależy, czy rebelia – czy raczej ten kierunek powstania – będzie miał prawo bytu.
Odstępując od hard science fiction oraz postapokalipsy, motyw rebelii szczególnie zakorzenił się jeszcze we wszelakich odmianach fantasy. W „Dziedzictwie” Christophera Paoliniego czy „Achai” Andrzeja Ziemiańskiego do czynienia mamy z jawną walką, acz niejako z zewnątrz tyranii – rozumie się przez to, że rebelianci nie podlegają obszarowi okrutnych rządów de iure, a i nie zawsze de facto. W „Dziedzictwie” buntownicy skrywają się w górach, na terenie poniekąd ziemi niczyjej, ponieważ prawa do niej rościć mogą sobie zarówno krasnoludowie, którzy mają tam swoje państwo, jak i tyran, ale do tego należy doliczyć także niezależne kraje – DuWeldenvarden (elfowie) oraz Surnę, niewielki, choć stanowiący w tym aspekcie istotną rolę – które współdziałają z rebeliantami, oczywiście nie można zapomnieć o innych plemionach wspomagających rewoltę – tak słowem dopowiedzenia. W „Achai” mamy niejako do czynienia i z rebelią i wojną o charakterze, umownie, globalnym. Cesarstwo Luan, położone pomiędzy Troy oraz Arkach, należy do państw o charakterze absolutnym, do tego zasadniczo nie panuje tam system feudalny – jak np. u powyżej wspomnianych sąsiadów – tylko niewolniczy, zaś sam kraj nastawiony jest na podbój nowych ziem. Dlatego, pominąwszy wewnętrzne ciemiężenie ludu, mocno cierpią na tym i Troy, i Arkach. Skutkiem czego jest wreszcie sojusz obu państw przeciw potężnemu imperium, dodatkowo niewolnictwo Luan się buntuje, co napędza machinę wojny wycelowaną w politykę cesarstwa, a cała zawierucha przeradza się w rewolucję niszczącą stary porządek świata. Podobna sytuacja ma miejsce w „Morzu Drzazg” JoegoAbercrombiego, aczkolwiek w dziele brytyjskiego pisarza, rebelia wybucha i od wewnątrz i niejako z zewnątrz – dzieje się tak, gdyż królowie poszczególnych – często uważających się za suwerenne – państw, złożyli hołd lenny Najwyższemu Królowi. Podczas akcji powieści ów suzeren narzuca swym wasalom własną kulturę, co jest jednym z ważniejszych czynników podsycających powstanie. W taki sposób trzy królestwa zawiązują sojusz i wyruszają do otwartej wojny.
Zupełnie inaczej jest w przypadku „Królów Dary”[3] Kena Liu czy „Z Mgły Zrodzonego” Brandona Sandersona, gdzie to rewolucja wykwita z centrum tyranii i w obu przypadkach powodowana jest przeważnie ciemiężeniem niższych warstw społecznych. „Królowie Dary” mają to do siebie, że mogą być dla polskich czytelników zarówno powiewem świeżości, jak i déjà vu. Powtórką z rozrywki z pewnością będą niektóre aspekty problematyki utworu, przewijające się w literaturze szablonową taśmą (acz forma podanie problematyki będzie jednak czymś nowych), natomiast niezwykle ciekawa okaże się płaszczyzna kulturowa, mocno wzorowana na tej z okresu feudalnych Chin. Ta wielowątkowa powieść przedstawia bunt skierowany przeciw władzy cesarza pod wieloma pryzmatami, a mimo iż przyczyna rebelii zilustrowanej w książce w lwiej części przypadków jest taka sama, okazuje się, że cele i pobudki niektórych przywódców powstania są różnorakie. Niemniej jednak samo obcowanie ze stworzonym przez Liu światem przedstawionym warte jest uwagi, nie tylko ze względu na tę odmianę toposu buntu. U Sandersona z kolei mamy sytuację podobną i do „Królów Dary”, i do „Red Rising”, i do „Kosogłosa”, i do „Achai”. W Ostatnim Imperium bowiem skaa – słowem: zniewolone pospólstwo – traktowane jest z niezwykłą okrutnością i bestialstwem, zaś sumienie pana takiego skaa nie jest niemal niczym obciążone, ponieważ takie panują tam uwarunkowania prawne i normatywy kulturowe. W świecie padających popiołów i niemal permanentnie unoszącej się mgły, oszczędzenie (niewinnej) chłopskiej nałożnicy jest bardziej niebezpieczne, niż ścięcie jej na oczach rodziny. Wyzysk, niewolnicza praca, niski komfort życia, brutalne traktowanie – przyczyniły się do tego, że jeden z bohaterów, obdarzony pewną mocą, postanowił wszcząć bunt, a przygotowania do niego pokazuje większa część powieści, i co ciekawe wybucha zasadniczo wyłącznie w stolicy (mowa o wydarzeniach pierwszej części).
Na koniec jeszcze jedna odmiana rebelii, dość rzadko spotykana ze względu na sytuację. W ponadczasowej powieści Michaela Ende „Nie kończąca się historia”[4] motyw buntu zostaje na większą skalę wykorzystany summa summarum wyłącznie raz. Bastian, przybywszy do Wieży z Kości Słoniowej i dowiedziawszy się, że Dziecięca Cesarzowa zniknęła dawno temu, postanawia koronować się na nowego imperatora. Sprzeciwia się temu Atreju oraz Fuchur, przybywając pod mury miasta z własną armią – i wg książki była to najbardziej krwawa bitwa w historii całej Fantazjany – a mimo że buntownicy zostali odparci, nie doszło do ceremonii, co okazało się później korzystne dla wszystkich stron konfliktu, zaś wyjaśnienie dlaczego Atreju wystąpił przeciw przyjacielowi, przybyszowi z innego świata, pokazuje, że ów bunt, chociaż na pierwszy rzut oka bezsensowny miał na celu uchronić… Bastiana właśnie.
Jak możecie sami stwierdzić, rebelie, powstania, wojny domowe w literaturze – nie tylko fantastycznej – są częstym motywem, nierzadko przewodnim. Bunt pełni w utworach przeróżne funkcje, występuje również na różnych płaszczyznach i w różnym charakterze, dodatkowo, upraszczając, spotkać go można w tle, wątkach pobocznych, czy na pierwszym planie. Niemniej wyraźna popularność dzieł wykorzystujących ów topos, może potwierdzać, że „aby istnieć, człowiek musi się buntować” – i buntuje się, ale mam wrażenie, iż teraz przychodzi mu to znacznie łatwiej, gdy ma tak wiele książek (i innych mediów) wzbogacających w tej sferze wyobraźnię, bo i to poletko ofiarowuje mu przestrzeń, w której może dać upust (mało destruktywny dla otoczenia) buntowniczej – jakże ludzkiej – naturze.
[1] Ów okres buntu określa się mianem Mrocznych Dni.
[2] Polska premiera trzeciego tomu, „Gwiazdy Zarannej” 20 kwietnia.
[3] Polska premiera „Królów Dary” przypada 27 kwietnia, prawdopodobnie br. ukaże się na naszym rynku także drugi tom, „Ściana Burz”.
[4] „Nie kończąca się historia”, aby nie było wątpliwości, dokładnie taki tytuł (nie „niekończąca”) nosi książka.