„Zaklęta w sokoła” (1985) reż. Richard Donner
Oto opowieści o pięknej miłości – kochanek zaklęty w wilka nocą, kochana zaklęta dniem w sokoła, spotkać się nigdy nie mogą, a odczynić czar może tylko zły czarnoksiężnik, który urok nań rzucił (w tej roli katolicki biskup). Choć utwór nie jest naszpikowany baśniowymi motywami i stanowi w większości film przygodowy, to jego charakter i sposób, w jaki opowiadana jest historia,przełamują granice, sprawiając, że obraz staje się ponadczasową filmową baśnią. MatthewBroderick jako złodziejaszek, potem giermek, RutgerHauer w fenomenalnie zagranej roli rycerza i ukochanego, i Michelle Pfeiffer grająca piękną – co przyczyniło się do nieszczęścia zakochanych – Isabeau, niby ckliwa opowieść, ale lepsze to niż kolejna sztampowa, pozbawiona jakichkolwiek walorów wyższego rzędu historia.
„Ostatni smok” (1996) reż. Rob Cohen
Motyw smoka jest w baśniach jednym ze sztandarowych, chociaż w tym filmie jaszczur nijak ma się do jego archetypicznego wizerunku. Królestwo nękane jest przez bezwzględnego władcę, który razu pewnego wybiera się na mały pogromik, niestety zbuntowane chłopstwo zadaje mu śmiertelne rany, a następca tronu, nieopatrznie tam zawitały, również doznaje uszczerbku na zdrowiu. Jedyną szansą na ocalenie jest moc smoczego serca – jeden z gadów ofiarowuje dziedzicowi połówkę, lecz ma nadzieję, że wychowany zostanie według starego, honorowego kodeksu. Młody król jednak idzie w ślady ojca, staje się nikczemnikiem, a jego wychowawca obwinia za to smoka i przyrzeka wytępienie całego jaszczurczego plemienia. Ta przesiąknięta patosem i znakomitym dowcipem produkcja zachwyca wiele lat po premierze, zaś powrót do niej sprawia, że wciąż odkrywa się w niej coś nowego.
„Conan Barbarzyńca” (1982) reż. John Milius
Czy „Conana” powinno się wrzucać do jednego worka z „Willow” bądź „Pierścieniem i Różą” to kwestia sporna, co nie zmienia faktu, że film ma wyraz iście baśniowy, choć w tym mroczniejszym wariancie. Klasyka fantasy i honorowe dzieło kanonu, uznawane często za prekursor subgatunku heroic – jako adaptacja filmowa została gorąco przyjęta i chociaż powoli odchodzi do lamusa, nie można o niej zapomnieć. Klimat niepodrabialny, sceneria przekonująca, gra aktorska odpowiednia, motywy rodem wyciągnięte z baśni, acz forma już mocno zmieniona. Dziś może się wydawać przestarzałym, być może groteskowym filmem, ale z pewnością sprawia o wiele więcej frajdy niż tysiąc innych miałkich, napakowanych niczym Arnold Schwarzenegger (podczas kręcenia tego obrazu) efekciarstwem produkcji.
„Gwiezdny pył” (2007) reż. Matthew Vaughn
Perełka i niezwykła rzadkość wśród nowych produkcji –na podstawie powieści Neila Gaimana, człowieka, który z baśniowymi klimatami ma wiele wspólnego, a każda z jego książek wręcz kipi od specyficznej tego szlachetnego gatunku literatury folkloru – nastroju. „Gwiezdny pył” łamie konwencję, jednocześnie zachowując archetypowe rysunki. Czarownice są niemal zawsze złe do szpiku i osocza, acz zdarzają się też pomocne, książęta to przede wszystkim banda bratobójców – lecz mogą uchodzić z drugiej strony za tyranów; jest chłopak, właściwie „nikt”, który staje się bohaterem, nie można także zapomnieć o pięknej i szlachetnej – co w baśni idzie w parze – gwiazdce z nieba… Tak, gwiazdce z nieba. Dodajmy, że świat przedstawiony również ubogi w motywy bajki magicznej nie jest. Do tego nietypowi piraci, oszuści i topiczna walka dobra ze złem, gdzie dobro zawsze… Obejrzyjcie, to zrozumiecie, dlaczego film jest ponadczasowy.
„Książę Persji: Piaski czasu” (2010) reż. Mike Newell
Wielu się nie zgodzi, ale jest to – może nie tak dobre, jak „Gwiezdny pył” – dzieło zasługujące na miejsce w ponadczasowych produkcjach w baśniowym klimacie, zwłaszcza, że mnóstwo podobnych bije na łeb, a powstało w czasach, kiedy tego typu filmy to… kolokwialnie (nie pierwszy tu raz) mówiąc kaszana. Starożytna Persja, jedno z ważniejszych dla baśni miejsc, które mocno rozwinęło bajkę magiczną– tam właśnie dzieje się akcja obrazu na podstawie gry. Co nie zmienia faktu, że jest to również jedna z nielicznych produkcji opartych na fabule gry, która była udana. Mamy – prawie – księcia, szlachetnego i zręcznego, mamy księżniczkę – piękną i dbającą o dobro swego ludu, mamy czary i magiczny piasek; tak jakby złe stwory i nikczemnego antagonistę… Malownicza sceneria, znakomita realizacja oraz wszystko, co pozwala widzowi czuć satysfakcję po obejrzeniu filmu.
Nie śmiem oceniać żadnego z powyższych arcydzieł, a ułożenie nie jest wcale segregacją od najlepszego do najgorszego w tym zestawienia (ani vice versa). Niektóre wprawdzie położyłbym wyżej od innych, acz byłoby to mocno niesprawiedliwe. Każda z powyższych produkcji coś w sobie ma, w danym aspekcie jest klejnotem koronnym i zasługuje na miejsce na liście ponadczasowych – tego zresztą nie muszę bronić, owe obrazy bronią się same za siebie. Napomknę jeszcze raz, że nie twierdzę, iż jakikolwiek z powyższych filmów jest baśnią, ba, żaden nie jest nawet baśni adaptacją, to po prostu filmy w baśniowych klimatach.