Gdy serial produkcji HBO wprowadził „Pieśń Lodu i Ognia” pod strzechy, kwestią czasu stał się szturm związanych z nim gadżetów na portfele fanów. Również miłośnicy planszówek mogli znaleźć coś dla siebie – na rynku pojawiło się wznowienie lubianej przez fanów wbijania noża w plecy „Gry o Tron” oraz gra karciana. Takiej okazji nie mogła przepuścić firma Hasbro i na sklepowe półki trafiło także wydanie specjalne nieśmiertelnego Monopoly.
Ostatnimi czasy prawie każda większa franczyza musi posiadać własną edycję gry, która pierwotnie pojawiła się w 1935 roku. Próbując określić ile różnych edycji Monopoly wylądowało na sklepowych półkach, trafiłem na potężną listę, zawierającą takie tytuły, jak „Family Guy”, „Supernatural”, „Firefly” czy „XXXopoly”. Nie wspominając o szeroko u nas reklamowanych edycjach, jak „Fallout”, „Avengers” czy „Assassin’s Creed – Syndicate”. W moich rękach wylądowała ta nawiązująca do dzieła George’a R.R. Martina i z marszu nadwyrężyła relacje pomiędzy domownikami.
Gra wykorzystuje dobrze znaną mechanikę oryginału, modyfikując nazwy oraz walutę, by jak najlepiej wpasować się w klimat „Pieśni”. Karty szansy czy kasy społecznej stały się kartonikami opisanymi jako Żelazny Tron i Valar Morghulis. W miejsce domów i hoteli stawia się wioski oraz zamki a zamiast kolei – gracze przejmują siedziby czterech rodów. Nawet instrukcję otrzymujemy w formie pergaminu związanego wstążką. Sama plansza jest pięknie wykonana. Środek zajmuje kolorowa mapa Westeros, a otaczające ją lokacje otrzymały znajome nazwy. Gracze mogą nabyć na własność Czarny Zamek, Królewską Przystań, czy Winterfell. Tak skrupulatnie wypracowywany klimat jest niszczony przez dwa kompletnie nieprzemyślane pola. Pierwszym jest „darmowy parking”, co musi być czymś niesamowitym w czasach, gdy głównym środkiem transportu były konie, a biedna większość i tak musiała iść pieszo. Drugą taką wpadką jest klasyczne więzienie. I w tym przypadku autorzy bezmyślnie zostawili tam uprzejmego człowieczka z gwizdkiem i w niebieskim mundurze. Już widzę jak ktoś taki próbuje osadzić w lochu uzbrojonego wojownika. Grafiki stoją na wysokim poziomie i na pierwszy rzut oka widać różnice pomiędzy krainami. Dochodzą do tego świetnie wykonane pionki reprezentujące graczy: zamiast standardowych kawałków plastiku otrzymujemy metalowe jajo, tron, czy koronę. Znów jednak czeka nas beczka miodu z łyżką dziegciu. Karty Tronu i Valar Morghulis wykonane z cienkiego kartonu już po kilku rundach noszą ślady używania. Podobnie sprawa ma się z walutą, która wygląda niczym zrobiona w MS Paint i wydrukowana na średniej jakości drukarce. Jakość pozostałych elementów pozostaje na szczęście bez zarzutu.
Same zasady nie uległy zmianie. Nadal wygrywa gracz, który doprowadzi pozostałych do bankructwa. Trzeba umiejętnie gospodarować pieniędzmi, dzięki którym można wykupić nowe tereny lub rozbudować już posiadane, ale przede wszystkim trzeba mieć szczęście. Wprowadzona za sprawą rzutu kośćmi losowość potrafi popsuć nawet najbardziej doskonały plan, ale może również wpakować przeciwnika prosto w nasze objęcia. Pomimo upływu lat, Monopoly nadal jest emocjonującą grą, szczególnie jeśli gramy z najbliższymi. Leniwe niedzielne popołudnie może nagle zmienić się w pełnowymiarową wojnę, w trakcie której członkowie rodziny próbują się wzajemnie pogrążyć.
Niektórych graczy odstraszyć może brak spolszczenia. Sama mechanika gry nie odbiega od klasycznego Monopoly, więc chwila poszukiwań w internecie pozwoli znaleźć polską wersję instrukcji. Karty są opisane na tyle prostym językiem, że nawet podstawowa znajomość języka angielskiego wystarcza do ich zrozumienia.
Czy warto sięgać po tę edycję Monopoly, gdy jest ich tak wiele na rynku? Wszystko zależy od tego, czy jesteście fanami „Pieśni Lodu i Ognia”. Jeśli z nostalgią wspominacie godziny grania w „Monopol” w dzieciństwie, a myśl o przywróceniu Winterfell dawnej światłości motywuje was do działania, to kupujcie bez zastanowienia. Z drugiej strony, to nadal Monopoly ze zmodyfikowaną jedynie warstwą wizualną, co dla jednych będzie zaletą, a dla drugich wadą. Mimo to, warto zainteresować się tą edycją, ponieważ nawet jeśli nie będzie używana tak często jak inne planszówki, to będzie świetnie wyglądać na półce.
Za grę dziękujemy sklepowi dystrykzero.pl gdzie można ją nabyć.