Nie wiem, dlaczego, ale latynoskie komiksy zawodzą mnie najmniej – i często oprócz dobrej historii, dają wiele powodów do refleksji o rzeczach wielkich i przyziemnych. Nie inaczej jest z dziełem „Dom” Paco Roca, poruszającym struny bliskości, więzów krwi i zaangażowania, a to ledwie jeden z kilkunastu obrębów, o które zahacza ta pozornie błaha, zwyczajna opowieść.
Jose przyjeżdża do domu zmarłego ojca, aby posprzątać go przed sprzedażą. Wkrótce ma dołączyć do niego rodzeństwo – Vicente i Clara. Każdy z nich zajmuje się czymś innym, stara się ogarnąć miejsce na własny sposób, a choć nie dochodzi do otwartego konfliktu, w pewnym momencie każdy wyrzuca coś od siebie – doprowadza to do jednego.
Rodzeństwo. Dwóch braci i siostra spotyka się w letniskowym domu zmarłego niedawno ojca – to wyjątkowe spotkanie ma zbliżyć ich do siebie i przypomnieć, co znaczy być rodziną. W trakcie spotkania, a wcześniej w związku z samotnym przebywaniem w domu, każdy przypomina sobie chwile spędzone w tym miejscu: te dobre i te… nie tyle złe, co irytujące. Niekiedy daną sytuację poznajemy z innej perspektywy.
Wspomnienia ożywają, a komiks stara się podkreślić, że zarówno ludzie, jak i miejsca przypominają nam, co tak naprawdę powinno liczyć się w życiu: bliskość drugiego człowieka, więź i wewnętrzny spokój, otrzymywany za sprawą integracyjnych zajęć, w szczególności zaś rytuałów. Oto więc każde z rodzeństwa odkrywa zaginioną cząstkę siebie, tożsamości, która uspokaja i pozwala cieszyć się tym, co teraz.
„Dom” skrywa w sobie także powody do refleksji nad człowiekiem, jego osobowością, wariantywnością, cechami niedostrzegalnymi na pierwszy rzut oka. To opowieść, skonstruowana w taki sposób, że z pozoru codzienna rzeczywistość (choć w pewien sposób sacrum, bowiem całości towarzyszy aura śmierci, odejścia, radzenia sobie z nieobecnością i przepracowywanie tego krótkiego czasu, gdy ktoś jeszcze przed chwilą był) – obserwowana jest przez czytelnika z pasją i brakiem znużenia. Nie przytłacza, nie nudzi, nie ukazuje tego samego punktu: prezentuje tytułowy dom – pełnoprawnego, cichego bohatera – jako miejsce, w którym działo się wiele intrygujących, kuszących rzeczy, acz powierzchownie wyglądających jak sielskie wczasy na działce, z sadzeniem pomidorów jako gwoździem programu.
Czego więc Paco Roca nie udźwignął? Ech, takie pytanie w ogóle nie powinno paść. To naprawdę dobra pozycja. Na tyle subtelna, co angażująca i traktująca dogłębnie tematykę więziotwórstwa, odejścia kogoś najbliższego oraz miejsca wychowania. Zdawać by się mogło prosta opowieść, a niosąca za sobą ogromny bagaż emocjonalny (również uzewnętrznionych doświadczeń autora – wszak komiks powstał za impuls mając śmierć ojca Roca). I to czuć. Wiele tu przyczynków do głębszego namysłu, ale i wiele miejsc, które budzą w czytelniku silne, wewnętrzne emocje. Znakomita powieść graficzna.