Na ekranach polskich kin zagościła czwarta część przygód ulubionych bohaterów Epoki lodowcowej z kultowym wiewiórem Scratem na czele. Czy po tylu latach i przy takiej konkurencji w świecie animacji udało się ponownie stworzyć hit?
Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jeśli napiszę, że tradycyjnie to wiewiór skradł całe widowisko. Wszystkie sceny z jego udziałem stoją na najwyższym poziomie, bawiąc dorosłych i dzieci. Zawsze czekamy na jego pojawienie się, gdyż zawsze potrafi rozruszać film, nawet jeśli pojawia się nutka nudy. Jego przygody zawsze kojarzyły mi się ze starą kreskówką o kojocie i strusiu pędziwiatrze, więc szkoda że Scrat nie doczekał się jeszcze własnej opowieści. Zamiast realizować kolejny sequel, który siłą rzeczy nie ma szans dorównać niezapomnianej jedynce, twórcy mogliby zając się przygodami wiewióra, ponieważ ten bohater na to zasługuje. Pingwiny z Madagaskaru doczekały się swojego serialu, więc on też powinien mieć swoje pięć minut. Od Scrata rozpoczyna się lawina wydarzeń, wpływających na naszych bohaterów. Wędrówka kontynentów bowiem to wina jego nieustającej pogoni za uciekającym z jego łap orzeszkiem.
Nasi bohaterowie prowadzą spokojne życie. Brzoskwinka, córcia Eli i Mańka jak to nastolatka, zaczyna się buntować, gdyż jakiś mamut zawrócił jej w głowie. Takim sposobem twórcy próbują poruszyć problemy wychowawcze, rodzinne, a nawet udało im się przemycić pochwałę dla między rasowej tolerancji. Te wątki są częścią całej opowieści, lecz ich realizacja pozostawia wiele do życzenia. Pokazano to zbyt prosto, łopatologicznie, nachalnie i za bardzo schematycznie. Czy naprawdę w dzisiejszym kinie animowanym nie można przemycić wątku moralizatorskiego bez opierania się na oklepanych motywach?
„Epoka lodowcowa 4” pokazuje nam, że to nie jest już ta sama opowieść, którą wiele lat temu pokochaliśmy. Pierwsza część była bardziej kameralna, intymna i oparta na emocjach. Potrafiła nas niesamowicie rozbawić, jednocześnie wyciskając łzy z oczu. Teraz postawiono na dynamizm i przygodę. Po krótkim wstępie twórcy rzucają naszych bohaterów w wir akcji, przez co nie ma czasu na nudę. Cały czas coś się dzieje. Zmiana konwencji jest odczuwalna. To już nie jest piękna animowana komedia, lecz kino przygodowe z elementami humoru.
Przyznać trzeba, że widowisko wyszło im ładne dla oka. Efekt 3D jest dobrze zrealizowany. Mamy pełno bajerów wychodzących z ekranu oraz ledwie odczuwalną głębię. Wielbiciele takich zabiegów nie będą rozczarowani. W tle towarzyszy nam, jak w każdej części, przyjemna muzyka Johna Powella, która zmieniła swój ton wraz z opowieścią. Słychać w muzyce tę zawadiacką przygodę, która perfekcyjnie zazębia się z opowieścią i świetnie buduje atmosferę. Powinna także dobrze radzić sobie poza ekranem. Warto także podkreślić dobry polski dubbing, który nie raz przyzwoitymi dialogami potrafił wywołać śmiech pełnej sali kinowej.Wydaje się, że dzieci gorzej odbierają tę część, gdyż wyraźnie było widać, że śmieją się rzadziej niż dorośli, a gdy w kinie daje się usłyszeć pytania „co mu się stało? o co chodzi”, to oznacza, że coś jest nie tak. Dla starszych natomiast przemycono kilka nawiązań do klasyki kina pirackiego czy kostiumowego jak np. Powrót Króla i Braveheart. Duży plus za nową postać babci Sida, która swoimi tekstami potrafiła nie raz porządnie rozbawić. Sam Sid w wykonaniu Cezarego Pazury także miał swoje momenty.
Epoka lodowcowa 4 cierpi przez kondycję współczesnego kina rozrywkowego. Idąc z duchem czasów postawiono na wielkie widowisko, które jest pozbawione emocji. Brakuje tego uroku i pewnej głębi opowieści, która sprawi, że będziemy chcieli do niej powracać, tak jak do pierwszej odsłony. Jest to sprawnie zrealizowane animowane kino przygodowe, które można stawić wyżej od trzeciej części, ale nadal pozostawia wrażenie, że ta seria powinna była już dawno temu się zakończyć.
Ocena: 6/10
{youtube width=”500″}l1gQfQ3iQ2g{/youtube}
Przed seansem Epoki lodowcowej 4 emitowano film krótkometrażowy The Longster Daycare opowiadający o Maggie Simpson z serialu Simpsonowie. Recenzję tego filmu możecie przeczytać tutaj.