Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Film

Gru, Dru i Minionki (recenzja)

„Gru, Dru i Minionki” to trzecia, jeśli nie liczyć spinoffu z 2013 roku, część przygód marudnego antybohatera, który między jednym przedsięwzięciem a drugim stara się być jak najlepszym ojcem dla trójki dorastających dziewczynek. Po niezbyt pozytywnym przyjęciu „Minionki rozrabiają”, twórcy postanowili wrócić do sprawdzonej formuły, koncentrując się na rodzinie Gru, mieszając wątki familijne ze scenami efektownej akcji, przy zauważalnie skromniejszej obecności tytułowych (w polskiej wersji) pachołków. Czy to wystarczy, by przywrócić serię na dawne tory, dzięki którym „Jak ukraść Księżyc 2” został drugim najlepiej zarabiającym filmem Universal Studios (zaraz po „Jurassic Park”)?

Gru na przestrzeni trzech filmów trudnił się wieloma zajęciami. Był superzłoczyńcą, początkującym rodzicem starającym się pogodzić kradzież Księżyca z obecnością na szkolnym przedstawieniu córek, producentem dość podle smakujących dżemów i żelków oraz agentem Ligi Antyzłoczyńców. Niestety, już w pierwszych minutach „Gru, Dru i Minionki” razem z Lucy musi pożegnać się ze stanowiskiem w związku z serią niepowodzeń przy próbach powstrzymania najgroźniejszego dotychczas arcyłotra, Balthazara Bratta. Ten niezwykle groźny przestępca uosabia popkulturę lat 80.: to była dziecięca gwiazda, która postanowiła urzeczywistnić odtwarzaną niegdyś rolę. Ubrany w fioletową, watowaną marynarkę i hołdujący klasycznemu stylowi „krótko z przodu, długo z tyłu i wąsy na przedzie” złoczyńca jest bez wątpienia najmocniejszym elementem filmu. Popełniający zbrodnie w rytm repertuaru od Michaela Jacksona przez Van Halen, aż po A-ha w mig przypadnie do gustu starszym widzom.

Trzecia część serii zdecydowanie większy nacisk kładzie na znaczenie rodziny. Gru dowiaduje się, że ma brata-bliźniaka, Lucy stara się być jak najlepszą matką dla dziewczynek, a one same przeżywają własne przygody podczas pobytu w dość nietypowym kraju gdzieś w Europie. Wszystko to blednie jednak w starciu z Agnes i jej pogonią za prawdziwym jednorożcem, który rzekomo zamieszkiwał pobliski las. Nawet Minionki odkrywają znaczenie posiadania rodziny, choć dzieje się to zza więziennych krat. Taki natłok wątków na przestrzeni około półtorej godziny z jednej strony gwarantuje brak nudy, ale z drugiej stanowi też słaby punkt animacji. Nietrudno domyśleć się, że prowadzenie tak wielotorowej narracji negatywnie odbije się na jej jakości. Niestety, stało się tak w przypadku Margo i Edith, których mogłoby nie być, a animacja niewiele by na tym straciła. Podobny los spotkał Lucy, której rola została zredukowana do bycia obecną w kilku istotnych momentach. Bez wątpienia pierwsze skrzypce grają tytułowi bohaterowie, choć standardowo już Agnes błyszczy w każdej scenie.

Bez zarzutu natomiast wypadają sceny akcji. Od pościgów i pojedynków w rytm klasycznych przebojów, aż po wieńczący film szturm na bazę Bratta (której nie powstydziłby się żaden z klasycznych przeciwników Jamesa Bonda) oraz bitwę o Hollywood, widzowie otrzymują naprawdę solidną dawkę efektownego szaleństwa. Karabin strzelający gumą balonową, czy złota, latająca samochodo-motorówka to całkowicie normalne gadżety w świecie, gdzie największy klejnot świata może zostać wykorzystany do stworzenia śmiercionośnego lasera. Dobrym ruchem ze strony scenarzystów było również ograniczenie ilości Minionków, które po spinoffie odrobinę się widowni przejadły. Odpowiedzialni za reżyserię Pierre Coffin i Kyle Balda wraz ze scenarzystami Cinco Paulem oraz Kenem Daurio postawili na jakość, dzięki czemu sceny z żółtymi pachołkami Gru (zwłaszcza te w więzieniu) znowu potrafią wywołać ogólną wesołość na sali kinowej.

„Gru, Dru i Minionki” nie jest filmem doskonałym, choć bawiłem się na nim lepiej niż na „Minionkach”. Podpada on raczej pod kategorię odprężającej rozrywki serwującej przy okazji całkiem konkretny, prorodzinny morał i jeśli z takim nastawieniem wybierzecie się do kina, nie powinniście wyjść rozczarowani. Twórcy najwyraźniej wyciągnęli wnioski z zadyszki złapanej w 2013 roku i starają się odzyskać tempo z dwóch poprzednich filmów, szykując grunt pod nieuchronną kontynuację. To lekka i przyjemna rozrywka w sam raz na rodzinny wypad do kina.