Branża komiksowa nie kojarzy się raczej z ambitnymi dziełami, a samo słowo „komiks” od razu większości szarym zjadaczom popkultury przynosi skojarzenia z gałęzią superbohaterską. Nie ma się co dziwić, ten rynek zalewany jest przede wszystkim dziełami czysto bądź w większości rozrywkowymi. Jednak wśród całej masy utworów obrazkowych, z której czytelnik raczej nie wyniesie zbyt wiele wartości (co oczywiście nie czyni ich z tego tytułu historiami nie wartymi poznania), można znaleźć takie perełki, jak chociażby „Trzy Cienie” Cyrila Pedrosy czy właśnie „Black Hole” Charlesa Burnsa.
W Seattle w latach ‘70 gwałtownie wybucha nieznana dotąd epidemia, która atakuje ludzi, głównie drogą płciową, i nie należy do tego samego rodzaju, co rzeżączka. Owa zaraza powoduje u człowieka swoiste mutacje oraz deformacje, niszczy skórę, pożera wnętrza, zaślepia umysł, czy doprowadza do szaleństwa. W takich okolicznościach przychodzi żyć czwórce nastolatków, którzy na skutek popędów i rozpoczynającego się życia seksualnego zostają zakażeni. Nie udaje im się jednak tego ukryć, prześladowania stają się tak nieprzyjemne, że grupka musi skryć się w lesie, wśród innych chorych.
Burns wpadł na pomysł dość kontrowersyjny, ale przy tym niezwykły. Połączył tematy tabu z sztampowym schematem zagłady (tu przedstawionej w mniejszej skali), akcentując jednak nie przebieg walki o przetrwanie – jak to zwykle bywa – lecz wszystkie problemy znajdujące się w jej otoczce. Pokazuje w swym dziele wątek trójkąta miłosnego, zagubienia młodych dorosłych i pierwszych zawodów, niestety prowadzących ze skrajności w skrajność. Jest i osoba targana emocjami, motywowana silnym afektem, lub, jak kto woli, paranoiczną obsesją. Jest osoba próbująca wyprowadzić wszystko na prostą, żywiącą się resztkami nadziei. Jest osoba całkowicie niewiedząca dokąd zmierza, co ma wybrać. I jest rozbudowana warstwa erotyczna, zakrawająca o czysty naturalizm.
Dodajmy, że opowieść utrzymuje się w klaustrofobicznym, bardzo niepokojącym nastroju, do którego autor niejednokrotnie dolewa elementów grozy – tworząc tym samym wizję dość pesymistyczną. Walka o przyszłość niemal od początku wydaje się skazana na porażkę. A w tle Burns przedstawia portret szkolnej subkultury nastolatków, w których degrengolada odbija swoje piętno. Nawet czas akcji nie jest tu przypadkowy, ponieważ sztafaż Ameryki doby kwitnącej kontrkultury hipisowskiej, nie będącej co prawda ani na pierwszym, ani na drugim planie, pozwolił autorowi podkreślić i wzmocnić niektóre społeczne kłopoty, a że chociażby wolny seks wlicza się w obręb problematyki utworu. Komiks naszpikowany jest wszelakiego rodzaju alegoriami, odniesieniami i swoistymi parafrazami rzeczywistości.
Burns ma specyficzny, pozornie prosty styl rysowniczy, którym stara się bądź co bądź posługiwać tak, żeby przy jednolicie naszkicowanej planszy, zwracać uwagę na istotne elementy, jak mimika czy objaw choroby na ciele. Autor operuje wyłącznie wyrazistą czernią i bielą, wyzbytą wszelakiego rodzaju odcieni, wzbogaconą jedynie cieniowaniem. Zauważmy, że cała plastyka wyobrażeń pozbawiona jest kantów i ostrych zakończeń, wszystkie wyobrażenia są owalne, łukowate, nawet kartki papieru sprawiają wrażenie nieco stępionych – dzięki temu szkice wydają się o wiele bardziej płynne, rzadziej przykuwają na dłużej oko czytelnika i nie odwracają tym samym uwagi, od przedstawianej historii. Nadmieńmy, że dialogi oraz opisy nie są tworzone w kompozycji wysokoartystycznej, nie rozwlekają się i są zwięzłe. Co tylko udowadnia, że Burns nie potrzebuje górnolotności, aby otrzymać dzieło ambitne.
„Black Hole” nie jest lekką historyjką o seksie i zarazie, to przepełniona uniwersalnymi prawdami dotyczącymi okresu buntu, dojrzewania, burzy hormonów i pierwszy kontaktów z płcią przeciwną opowieść o młodości, którą Burns zaprezentowałz nutą depresyjnego klimatu, gdzie spaczone uczucia targają młodzieżą, a jedyna jej perspektywa na świat i przyszłość jest zarówno niepoprawna, jak i niepokojąca. „Black Hole” to lektura refleksyjna, metaforyczna i przede wszystkim, mimo osadzenia historii w realiach Seattle lat 70, aktualna znaczeniowo.