Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Komiksy

Doktor Strange: Początki i zakończenia – recenzja

„Doktor Strange: Początki i zakończenia” pojawił się na rynku w doskonałym momencie, jedynie o trzy tygodnie poprzedzając premierę filmu o największym magu uniwersum Marvela. J. Michael Straczynski oraz Brandon Peterson (wspierany przez Samm Barnes) serwują czytelnikom nieco odświeżoną wersję opowieści o utalentowanym chirurgu, który na skutek nieszczęśliwego wypadku musi przewartościować dotychczasowe życie.

Na przestrzeni lat, Stephen Strange, podobnie jak większość postaci zamieszkujących świat Domu Pomysłów, był przedstawiany czytelnikom w kilku (jeśli nie kilkunastu) wersjach. Bez wątpienia, do najciekawszych należy Doktor Strangefate, owoc współpracy Marvela z DC z roku 1996. Ten niesamowity crossover doprowadził do powstania niezwykłych krzyżówek znanych postaci, a Strangefate był wśród nich najpotężniejszy. Stworzono go z połączenia Strange’a, Doktora Fate’a oraz Charlesa Xaviera i dysponował mocami całej trójki. Prócz tego, Stephen występował również jako zombie, doradca królowej w serii Gaimana „ Marvel 1602”, dzik (Doctor Stranger Yet), kaczor-alkoholik (Ducktor Strange), a nawet opętał Punishera i wyruszył na krucjatę przeciwko wampirom. Równie ciekawą postacią był Strange przedstawiony w wydanym w 1993 roku “What If” #52, gdzie Dan Slott, Manny Galan oraz Mark Stegbauer na drodze poszukującego uzdrowienia Stephena postawili Doktora Dooma. Niemal na progu Starożytnego, Doom obciął dłonie Strange’a, zastępując je protezami. Doprowadziło to do przejęcia miana mistrza sztuk magicznych przez Victora Von Dooma. Niestety, został on śmiertelnie raniony podczas starcia z Dormmamu i postanowił opętać Stephena (dzięki nowym dłoniom kontynuującego karierę chirurga), zamykając go w charakterystycznej, metalowej zbroi.

„Początki i zakończenia” nie odbiegają aż tak daleko od klasycznego originu postaci. Straczynski ukazuje czytelnikowi bohatera na bardzo wczesnym etapie życia, jako ambitnego i nieco zbyt pewnego siebie studenta medycyny. Młody Stephen jest idealistą, który poświęca czas wolny od nauki, by nieść pomoc potrzebującym w Tybecie. To właśnie tam Strange poznaje Wonga i nieświadomy wagi własnych słów, składa obietnicę, której nie zamierza dotrzymać. Kilka lat później, już jako sławny i bogaty chirurg plastyczny, Strange pada ofiarą tragicznego wypadku podczas nocnej jazdy na nartach. Pomimo wprowadzonych zmian, „Początki i zakończenia” dość wiernie podążają za funkcjonującą od lat origin story, dzięki czemu jest pozycją w sam raz dla osób chcących lepiej poznać tę postać po sukcesie kinowej adaptacji.

Konstrukcja samej opowieści został podporządkowana tytułowi komiksu. Właściwie każde ważniejsze wydarzenie, włącznie z pobytem w Tybecie, można przypisać do jednej z dwóch kategorii – początku lub zakończenia. Prócz wypadku skutkującego porzuceniem kariery, te drugie dotyczą również mniej namacalnych aspektów codziennego życia, jak podejścia do bliźnich, systemu wierzeń, czy więzi z innymi ludźmi. Stephen musi zostawić za sobą wszystko, co określało go przed wypadkiem, by coś nowego mogło się rozpocząć.  Niestety, Straczynski tak bardzo skupia się na tym aspekcie komiksu, że zdaje się ignorować resztę fabuły. Sama historia jest prosta, pozbawiona większych zwrotów akcji, a podział na dobro i zło nie mógł być bardziej oczywisty.

Co interesujące, w „Początkach i zakończeniach” znalazło się zaskakująco mało miejsca na samą naukę magii, zamykającą się na kilku stronach. Ograniczono także wątki okultystyczne, jak również wizyty w powykręcanym świecie magii, który to niegdyś stanowił największą siłę komiksu. Dla czytelników dopiero zaczynających przygodę ze Strangem może być to spore ułatwienie, ale weterani z pewnością będą czuli spory niedosyt. Poza kilkoma scenami (które można policzyć na palcach jednej dłoni), „Początki i zakończenia” nie zapuszczają się w rejony, których fani mogliby oczekiwać, a co za tym idzie, zamiast w powykręcanym, pełnym narkotycznych wizji, świecie magii, większość historii rozgrywa się w barach, zaułkach i pokojach hotelowych. Oprawa graficzna komiksu, pomijając wspomniany brak onirycznej estetyki, wypada dobrze. Rysunki Brandona Petersona pasują do opowiadanej historii, a nakładane przez Justina Ponsora kolory dobrze podkreślają stopniowo gromadzący się wokół Stephena mrok.

„Początki i zakończenia” to tytuł kierowany przede wszystkim do osób chcących lepiej poznać postać największego maga uniwersum Marvela. W jednym miejscu zebrano podstawowe informacje o postaciach i wydarzeniach istotnych tak dla serii, jak i samego bohatera. Pomimo wspomnianych powyżej problemów, komiks wciąga wartką akcją oraz sprawnie poprowadzoną narracją. Wydając na naszym rynku „Początki i zakończenia”, Egmont dał początek nowej serii, „Klasyce Marvela”. Wnioskując po ogłoszonych tytułach, jest na co czekać.