Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Komiksy

Suicide Squad. Nadzorować i karać – Ales Kot i Matt Kindt

Najbardziej pociągającymi sylwetkami na kartach książek, powieści graficznych czy w filmach o superbohaterach nie są krystalicznie czyści, sprawiedliwi i pomocni herosi w rajtuzach czy pelerynach, tylko czarne charaktery. Nie dziwi więc fakt, że w komiksowych uniwersach pojawiły się specjalne serie, których protagonistami są antybohaterowie – w DC Comics ich linia nosi nazwę „Suicide Squad” i w jej ramach możemy zobaczyć dobrze nam znane z innych komiksów postacie, jak Harley Quinn czy Deadshota.

Oddział Samobójców nie radzi sobie ostatnio zbyt dobrze, dlatego Amanda Waller, szef wywiadu i przywódczyni grupy, dochodzi do wniosku, że nieokrzesanymi i niezdyscyplinowanymi szaleńcami musi dowodzić ktoś równie niepoprawny, a przy tym nad wyraz inteligentny. Do tej roli nadaje się tylko jedna osoba, syn – dobrze znanego fanom Batmana – komisarzaGordona. A gdy na horyzoncie majaczy olbrzymi stwór z ciał antybohaterów, zaś ludzie zachowują się bardzo niedorzecznie i podejrzanie, James Gordon jr. okazuje się idealnym wodzem Oddziału Samobójców, lecz nie wszystko jest tak kolorowe, jakby się mogło wydawać.

Pierwszy tom nowej serii „Suicide Squad” to nic innego jak wstępniak, do tego bardzo chaotyczny w narracji. Główna oś fabularna prowadzona jest w miarę linearnie, z lekkimi zwrotami akcji, ale przetykają ją wątki genezy Harley Quinn oraz Deadshota, które same w sobie są skonstruowane bardzo dobrze i pozwalają zapoznać się z historią dwójki bohaterów, jednak psują odrobinę odbiór całości, zaburzając ciągłość opowieści. W zasadzie, intryga utworu jest tu bardzo rozmyta, a sceny intrygujące często są urywane w najmniej spodziewanym momencie, co nierzadko wychodzi to im na minus. Paradoksalnie, to nie sekwencje akcji i walk, których tu niemało, stanowią najciekawszy element fabuły – czytelnika bez reszty pożera geniusz młodego Gordona, zarysowanego zgodnie z założeniem, jako inteligentnego socjopatę, mającego w zanadrzu kilka asów i planów. Kiedy jednak chaotyczność zaczyna ustępować, zaś intryga naprawdę wciąga, następuje koniec.

Niewątpliwie mocnym aspektem komiksu są sylwetki bohaterów, portrety psychologiczne owych kreacji zostały dobrze napisane, szczególnie trzech postaci: Harley, Deadshota i Gordona jr. Pierwszych dwoje zyskało dzięki dodatkowym opowieściom o ich genezie, z kolei nowy przywódca grupy we właściwej fabule pokazał się od „najlepszej” strony, być może w następnym tomie w bonusie pokażą jego „drogę na szczyt”, co byłoby bardzo miłym gestem dla czytelników. W dalszej kolejności mamy bohaterów, którzy otrzymali nieco mniej miejsca w historii – mięśniak King Shark, głównodowodząca Amanda Waller, jej przyboczny Nieznany Żołnierz czy zdolny do generowania energiiVolaic – są to jednak sylwetki bardzo wyraziste i nadające całości kolorytu. Gorzej jest z antagonistami, którzy niestety nie zapadają w pamięć.

Warstwa graficzna utworu prezentuje się dobrze, nie są to wprawdzie plansze w stylu wysokoartystycznym, ale kolorystyka, cieniowanie i kreska współgra z narracją komiksu – mroczny klimat, nadany dzięki odpowiedniemu doborowi barw; nastrojowość i dynamika, oddana za pomocą plastycznej kreski oraz ciekawie zaprezentowani bohaterowie (sceneria nieco słabiej, ale nie pominięto szczegółów) – to zasługa zespołu grafików z Patrickiem Zircherem na czele.

„Nadzorować i karać” to dopiero początek, sam tom jedynie wprowadza do segmentu opowieści o grupie przestępców, wariatów i płatnych najemników, którzy na skutek pewnego zbiegu okoliczności są zmuszeni do ratowania świata. Najgorsi z najgorszych w roli obrońców ludzkości? To może być ciekawe. Póki co, początek zachęca, choć nie obiecuje zbyt dużo. Jeżeli ktoś ma ochotę na superbohaterów w krwistej i brutalnej wersji – zapraszam!