W roku 2002 dochodzi do ogromnej katastrofy – połowa ziemskiej populacji, czy to ludzkiej, czy to zwierzęcej, ginie w niewyjaśnionych okolicznościach – świat z dnia na dzień stacza się w przepaść regresu cywilizacyjnego, a wszystkie osiągnięcia technologii albo nagle zostają zapomniane, albo stają się bronią przeciw wrogom. Oto nowy świat, w którym nie ma mężczyzn, w którym kobiety muszą radzić sobie z nagłym, druzgoczącym zwrotem akcji. Jednak to nie koniec świata, utrzymanie go w ryzach, odbudowanie go oraz walka z niepokojowymi grupami dopiero się rozpoczęła, a kluczem do wyjaśnienia globalnego zajścia może być Yorick Brown, ostatni mężczyzna stąpający po Matce Ziemi, i jego małpa Ampersand.
Brian K. Vaughan wykreował wizję pozbawioną niemal całkowicie mężczyzn, postawił kobiety w obliczu wymarcia płci brzydkiej i przysporzył im wiele dodatkowych problemów, tak aby świat przedstawiony przerodziło się w pełne konfliktów i trosk, okraszone postapokaliptycznym sztafażem uniwersum. Scenariusz można nazwać jednym z najlepszych w historii komiksowej branży, nie jest to kolejna wyłącznie humorystyczna czy czysto rozrywkowa pozycja, to ambitne arcydzieło poruszające dość ciekawą problematykę, ale też intrygą utworu nie odstające od interesujących dzieł z wyższej półki.
Yorick, były iluzjonista i ostatni mężczyzna na Ziemi, boryka się z wieloma problemami – w jednej chwili stał się najcenniejszym człowiekiem na świecie oraz kluczem do rozwikłania tajemniczej masowej śmierci wszystkich stworzeń z chromosomem Y. Teraz wraz z eskortą dwóch kobiet rusza w odległą podróż przez Stany Zjednoczone Ameryki, aby dostać się do specjalistycznego laboratorium, gdzie będą mogli zbadać, co sprawiło, że przeżył. Yorick chce zrobić jeszcze coś innego – odnaleźć najważniejszą osobę w jego życiu. Tymczasem do ziemskiej orbity zbliża się statek z trzema astronautami (w tym dwoma mężczyznami) i chociaż ich wątek nie jest aż tak ciekawy, jak główna oś, to czytelnik zastanawia się, co stanie się, gdy dotrą na miejsce.
Stare wątki są sprawnie prowadzone, intryga nie jest linearna, a suspens i przeróżne niespodzianki zdarzają się na każdym kroku – motorem napędowym całości jest oczywiście Yorick, wokół którego robi się niezwykle głośno. Na szczęście autor przenosi nas z wielkomiejskiego anturażu w prowincjonalne, małomiasteczkowe lub wiejskie panoramy, gdzie okazuje się nie mniej niebezpiecznie. Widzimy przez to mniejszy rozwój „szaleństwa” czy raczej ewolucji społeczeństw, który był akcentowany w pierwszym tomie. Teraz akcja koncentruje się na relacjach bohaterów oraz próbie przetrwania w nowym środowisku. Taka zmiana zarówno tempa, otoczenia, jak i priorytetów wyszła komiksowi na zdrowie. Mimo że autor nie wyczerpał jeszcze tematu, acz przedstawił go wystarczająco i obficie, zmienił nieco kierunek, przełamując swoistą monotonię. Kolejny plus. A tych jest jeszcze bardzo dużo.
Jednym z nich są bohaterowie – Yorick zmienia się, jego postać rozwija się, staje się prawdziwym, twardym mężczyzną z charakterem, choć humorystyka tej sylwetki nie topnieje. Dzięki temu zabiegowi w wielu punktach staje się on bardziej ludzki, a co za tym idzie – odbiorca może się z nim identyfikować. Dwie protagonistki – genetyczka oraz ochroniarka też dodają do lektury swego rodzaju koloryt i nie są jednolite. Dalej są astronauci, którzy z kolei borykają się z własnymi bolączkami i w ich przypadku charaktery nie są tak jasne, co dodaje wątkowi z nimi związanemu nutki tajemniczości. Nie można zapomnieć o pochwaleniu różnorodności jeżeli idzie o zarysowanie portretów socjologicznych, a te są naprawdę liczne i bogate. W tej sferze autor poradził sobie znakomicie, jak zresztą w każdej innej.
Warstwa graficzna współgra w komiksie ze scenariuszem i oddaje klimat świata przedstawionego, choć prezentowany tu styl nie należy do wysokoartystycznych. Plansze prezentują historię, rysunki są plastyczne, ale brak w nich czegoś, co wyróżniałoby je na tle innych powieści graficznych. Widać, że większy nacisk był tu kładziony na scenariusz oraz świat przedstawiony, a nie na ten aspekt. Mimo to nie jest źle, grafikom udało się zbudować klaustrofobiczną i niepokojącą nastrojowość, choć nie wyszli przed szereg.
Rzecz najważniejsza – adaptacja kobiet w nowych realiach, różne oblicza ewolucjonizmu kulturowego, zupełnie nowy rodzaj tragedii, rodzący się fanatyzm, bezpardonowe sceny – gwałt, brutalna i krwista wymiana ognia, mięsisty język, państwa rządzone przez samą płeć piękną – to niezwykle ważna problematyka, która jest istną perełką dla analizy feministycznej utworu. Zwłaszcza, że zaakcentowane są różne potrzeby kobiet – oczywiście według scenarzysty – bez ogródek.
Drugi tom „Y– Ostatniego z mężczyzn” utrzymuje wysoki standard poprzedniej części, wciąż wciąga i nie puszcza czytelnika aż do ostatniej strony, a poziom wyważonej dowcipności nie maleje oraz nie nudzi się. Vaughan zasłużenie otrzymał za komiks nagrody i równie zasłużenie wart jest przeczytania!