„Drobna przysługa” Jima Butchera, „Akt Dresdena” księga dziesiąta (i nie ostatnia), czyli losów chicagowskiego czarodzieja-detektywa ciąg dalszy. Opowiada ona o pozornie bezpiecznym czasie, po którym niby-cnego maga zalewa lawina nowych problemów, a wszystko z powodu jednego, dawnego zobowiązania, umowy podpisanej z kimś, z kim nie warto zadzierać. Nikogo nie powinno zdziwić, że dla detektywa zadanie początkowo idzie podejrzanie zbyt łatwo, poza tym to historia z życia Dresdena, słowem – bez wielkiego zamieszania, kilku trupów i wymiany ciętych zdań się nie obejdzie.
Powrót do świata magii, nadnaturalnych istot i niesamowitego oblicza Chicago ponownie cieszy czytelnika i ani razu nie nuży, zaś uniwersum wciąż nie przejawia syndromu „zmęczenia materiału”. Na kartach książki pojawiają się znowu Zakon Niesławnych Denarian, demonów mających oko na głównego bohatera, naturalnie występujących tu w postaci antagonistów; do tego dochodzi jeszcze Dwór Zimy, ale ten – z Królową Zimy Mab na czele – tym razem sprzymierza się z Harrym. Nowe fakty na temat świata przedstawionego powinny zainteresować fanów cyklu, bo to właśnie za ich sprawą autor rozbudowuje uniwersum, wprowadzając nowe tajemnice i motywy, które będą się rozwijać najpewniej w kolejnych tomach.
Harry Dresden od roku nie był niepokojony żadnym zamachem, większą bójką czy groźbą ze strony dawnego nieprzyjaciela. Trochę bohatera taki stan rzeczy dziwi, ale szybko zbierają się nad nim czarne chmury.. Królowa Mab przypomina mu o starym zobowiązaniu, które teraz musi dopełnić – zleca detektywowi zatem odnalezienie pewnego majętnego, nieprawego osobnika, niedawno porwanego z pilnie strzeżonej i ufortyfikowanej magią rezydencji. Mag nie ma zamiaru samotnie rozwiązywać zagadki zniknięcia przestępcy, organizuje grupę i obmyśla plan działania.
Jeżeli chodzi o strukturę fabularną, chyba nikt – ze starych czytelników – nie powinien być nim zaskoczony: Harry’emu wydaje się, że w jego życiu nastał spokój – myli się, a na arenie pojawia się zagrożenie albo ktoś proszący o pomoc – zagadka zdaje się magowi prosta – jednak nie – wszystko zaczyna się komplikować – suspens – punkt kulminacyjny, w którym Dresden ledwo uchodzi z życiem. A pomiędzy owym schematem na protagonistę spadają „nieoczekiwane” tarapaty i przeciwnicy, aczkolwiek niektóre punkty programu „Akt Dresdena” w niektórych seriach zamieniają się tylko miejscami. W tej odsłonie odbiorcy otrzymują dodatkowo parę ckliwych, poruszających momentów, wytrącających nieco ze standardowego tempa cyklu, co wpływa niemniej na plus całości.
W kreacji bohaterów autor utrzymuje wysoki poziom ostatnich części. Wiarygodne sylwetki postaci wzbudzają sympatię, budują przyjacielską atmosferę i nierzadko wychodzą przed szereg, chociaż na pierwszym planie ciągle pozostaje Harry, osobowość działająca zwykle z szlachetnych pobudek, ale nie zawsze szczera z mocodawcami, przyjaciółmi i wrogami, aczkolwiek dziewięć poprzednich części powinno przyzwyczaić do tego czytelników.
Warsztatowo Butcher także nie zniża się z przyjętego pułapu. Dialogi są żywe, pełne humoru w odmianach nie zawsze wybrednych, a dopracowanie opisów i sprawdzona metoda narracji pozwala przebrnąć adresatowi przez książkę w rekordowym tempie, zresztą przystępny, niewliczający się w poczet wysokoartystycznych język powieści i dynamiczne sceny tylko to wzmacniają. Oczywiście nie brak w utworze również sztandarowych dla Butchera motywów – wiele tajemnic: rozwiązywanych w tomie i pozostawianych na później; serii permanentnych tarapatów, trapiących Dresdena aż do rozwiązania fabularnego odsłony.
Dziesiąta część przygód chicagowskiego maga-detektywa dalej przynosi czytelnikowi pożądaną rozrywkę i praktycznie ani razu nie nuży, można trochę ponarzekać na powielanie schematów i skąpstwo w nieprzewidywalności intrygi, ale subtelne zaskoczenia w pobocznych wątkach, ogromna dawka dowcipu czy bohaterowie z krwi i kości są w stanie zrekompensować drobne błędy Butchera. Niemniej, jest dobrze, i niech tak zostanie.