Pierwsza powieść Kena Liu okazała się sukcesem i powiewem świeżości na naszym rynku – pokazała, że fikcyjna kultura na bazie kraju jego przodków, Chin, wzbogacona o kilka niezwykle ciekawych, lecz równie niebezpiecznych rozwiązań, które zostały sprawnie połączone w wiarygodną całość jest tak samo pochłaniająca, jak światy oparte na średniowieczu Europy. W drugim tomie cyklu „Pod Sztandarem Dzikiego Kwiatu” Liu nie powtarza schematów, ani nie czyni z książki typowego łącznika pomiędzy istotniejszymi wydarzeniami w uniwersum. „Ściana burz” porusza, ekscytuje i cieszy z taką samą finezją, jak „Królowie Dary”, a w niektórych momentach nawet lepiej.
Kuni Garu, niegdysiejszy rewolucjonista i wyzuty z dziedzictwa arystokrata, po targnięciu się na despotę, stał się cesarzem Dary. Niełatwa rola wymogła na nim pewne zmiany w obyczajowości i charakterze oraz zmusiła do wykształcenia władczych kompetencji. Minęło kilkanaście lat od tamtych wydarzeń, korona w miarę się ustabilizowała i póki co lud może być spokojny o ciągłość nowej dynastii. Jednak cesarstwo wciąż trapią problemy, intryg na dworze nie brakuje, rozwój państwa wprawdzie posuwa się naprzód, ale nie wszystko może iść tropem idei Kuniego – i z losem swego kraju boryka się monarcha.
Dodatkowo nad Darą zawisają czarne chmury, pojawia się nieznane zagrożenie, przeciw któremu Kuni nie jest w stanie osobiście wyruszyć, bowiem musi radzić sobie z problemami bliższymi, niecierpiącymi zwłoki. Na ratunek archipelagowi idą zatem cesarzewicze, dorosłe dzieci Garu, które mimo ambicji, nie zdają sobie sprawy, z czym naprawdę będą musiał się mierzyć.
Wielowątkowa intryga nie przytłacza i nie sprawia, że czytelnik czasem zaczyna się gubić w zagadkach opowieści i jej licznych rozgałęzieniach – nielinearna fabuła prowadzona jest sprawnie, akcja w wyważonym rytmie posuwa się do przodu, a wszystkie wydarzenia są klarowne, choć nie brak w powieści także kilku kuszących tajemnic. Wprowadzenie nowej generacji bohaterów tchnęło w dalszą część historii świeżą krew, która rozszerzyła spektrum perspektyw Dary, dzięki czemu odbiorca ma okazję zapoznać się nie tylko z równoległymi zdarzeniami, ale też spojrzeć na nie przez zupełnie inne filtry światopoglądów.
Jednak nie tylko warstwa fabularna stoi na przyzwoitym poziomie – światotwórstwo Kena Liu również zachwyca, autor misternie dopracował nie tylko powierzchowność uniwersum, gdzie obyczajowość, religia i polityka nie ma wyłącznie swych widocznych funkcji, ale też te mniej wyraźnie, skryte i nieludyczne (w relacji z czytelnikiem), jak symboliczna czy magiczna. Bogactwo świata wręcz kapie ze stron – mocno zarysowane zwyczaje, architektura, technika i sposoby wykorzystywania konkretnych przedmiotów u kilku warstw przemyka w tle, ale nie zawsze stanowi wyłącznie pejzaż wydarzeń i poczynań bohaterów, czasem ów krajobraz wkracza na pierwszy plan, lecz najczęściej po prostu oddziałuje na trzon fabuły.
Świat przedstawiony uwiarygodniają dodatkowo świetnie napisane postacie – ich sylwetki to w dużej mierze wielowymiarowe indywidua, funkcjonujące według własnych systemów wartości, które choć nam obce, są dla czytelnika obeznanego z tym uniwersum zrozumiałe. Umotywowane działania to nie wszystko, na rysy psychologiczne wpływają także inne aspekty, jak doświadczenia, obawy, dążenia czy wewnętrzne rozterki. Liu wykorzystał również parę modeli bohaterów, aby umożliwić odbiorcom identyfikacje z danym typem postaci.
Język powieści nie należy do przesadnie trudnych – frazy są przejrzyste, informacje klarownie podane, barbaryzmy wyjaśnione włącznie z wymową i pochodzeniem. Niemniej, Liu nie szafuje wyłącznie zrozumiałą i niewyszukaną prozą, w „Ścianie burz” pojawia się też wiele wysokoartystycznych sformułowań oraz liryki w kilku smakach, mających niemały wpływ na kształt i rozmach świata przedstawionego. Ciekawie skonstruowane dialogi, wiele trafnych porównań, barwnych metafor i plastycznej opisowości – one właśnie cechują dzieło pisarza i pozwalają czytelnikowi nie tylko delektować się samą historią, ale również lingwistyką, jaką autor w utworze wystawia.
„Ściana burz” stanowi godną kontynuację, historię wyzbytą syndromu środkowego tomu, opowiadającą o epickich wydarzeniach, bohaterach z problemami, świecie w obliczu kryzysu – stanowiącą kompletną fabułę, lecz zostawiającą sobie otwartą furtkę. Ken Liu udowadnia drugą powieścią, że zdobyte nagrody za krótkie formy nie trafiły na jego konto przypadkowo, jak i potwierdza, że w dłuższych tekstach potrafi radzić sobie równie dobrze.