Chociaż przy pierwszym wrażeniu „Fałszywy pocałunek” wydaje się romansową fantasy albo paranormal romance w tonie young adult, to tak naprawdę jest klasyczną opowieścią o uciekającej księżniczce, rycerskim księciu i „bestii”, mogącej zaszkodzić ich nienarodzonemu jeszcze związkowi. Cała historia co prawda nie wnosi zbyt wiele do gatunku, ale sprawnie odtwarza znany schemat i napisana jest nie najgorszym językiem.
W domu Morrighanów szykuje się wielki bal ślubny mający połączyć dwa zwaśnione rody królewskie i zapobiec ewentualnym walkom na granicach królestwa. Jednak księżniczka Lia, przeznaczona nieznanemu królewiczowi, postanawia się zbuntować i przełamać tradycję, odrzucić obowiązek oraz wyruszyć do niewielkiej miejscowości, gdzie będzie mogła wtopić się w otoczenie rodziny swej służącej. Nie przewidziała tylko, że urażony książę może wyruszyć jej śladem, a tuż za nim skrytobójca, chcący zabić dziewczynę.
Strukturalnie powieść do złudzenia – z kilkoma małymi wyjątkami – przypomina dobrze wszystkim znane historie, w których królewna ucieka, a na jej „ratunek” podąża cny książę na białym rumaku. Na szczęście autorka w rysach psychologicznych stara się sporo namieszać, dzięki czemu całość wydaje się pełniejsza i mimo swoistej absurdalności często sensownie umotywowana. Jednak nie należy spodziewać się w po tej książce czegoś naprawdę wielkiego, to rozrywkowe dzieło i nie ośmiela się wykraczać poza ramy swego obiegu. Historia jest w miarę prosta – przynajmniej w tym tomie – i wiedzie do wyznaczonego celu, dlatego nikt nie powinien być zbytnio zaskoczony. Nie oznacza to jednak, że przy tytule nie można się dobrze bawić.
Jeżeli chodzi o wspomniane rysy psychologiczne to warto zacząć od protagonistki. Arabella, zwana przez bliskich Lią, nie postępuje wyłącznie według dziewczęcego kaprysu. Mając w głowie wizję małżeństwa z o wiele starszym, zgorzkniałym mężczyzną (co zdarza się wcale często) i wieczną zabawę w złotej klatce, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i samemu stać się kowalem własnego losu. Oczywiście w jej planie i pochopnym działaniu jest wiele dziur, ale nie wynikają one z niedopatrzeń autorki, lecz sposobu myślenia samej królewny, zbytnio pewnej siebie i mało znającej prawdziwy świat. Podobnie sprawa ma się z księciem, wręcz baśniowym archetypem, okazującym się niebrzydkim, młodym i równie niezbyt dobrze nastawionym do mariażu politycznego, ale za to oddanym i zdyscyplinowanym. To właśnie on wyrusza, by odnaleźć dziewczynę i zapobiec czemuś poważniejszemu. Jednak nie jest on wcale bardziej obeznany z prozaicznym światem od księżniczki, a jedyna przewaga to szkolenie wojskowe. Oprócz tych dwóch postaci na kartach powieści pojawiają się także wszelakiego rodzaju bohaterowie poboczni, wspierający działania protagonistów, chociaż nie trudno też o antagonistów, szczególnie jednego, zatrudnionego do uśmiercenia Lii.
Jak wcześniej wspomniałem warsztatowo nie jest najgorzej, aczkolwiek zbyt dużo w powieści ozdobników właściwych romansom, co powoduje, że powaga sytuacji często zostaje przyćmiona ckliwymi sformułowaniami. Niemniej, sam język nie jest wcale banalny, a autorka nie serwuje powtórzeń, nadmiernego szafowania przydawkami czy zbyt rozwlekłymi opisami. Taka metodologia sprawia, że akcja płynie wartko i raczej nie nudzi, mimo tego, że nieraz zbacza na osobiste relacje bohaterów, które nie zawsze działają in plus fabule.
W ostatecznym rozrachunku „Fałszywy pocałunek” nie jest złą powieścią, pozbawioną ciekawych wydarzeń, gwałtownych zwrotów akcji czy przekonujących bohaterów – wszystko to znajduje się w lekturze, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że autorka nie mogła się do końca zdecydować, czy pójść w stronę bardziej przygodową, czy bardziej romansową, co rzutuje tym, że czytelnik otrzymuje po trochę tego i tego. Na razie idzie całkiem poprawnie, wszystko okaże się, gdy pisarka rozwinie intrygę, bo pozostawiła odbiorców z finalnym cliffhengerem.