Rosyjska postapokalipsa od dawien dawna stoi na przyzwoitym poziomie, czego dowodem są chociażby światowej sławy bracia Strugaccy czy gwiazda książkowego uniwersum S.T.A.L.K.E.R. – Witor Noczkin, ale i sam Paweł Kornew nie najgorzej sobie w owym gatunku radzi. W serii o Przygraniczu na dzień dzisiejszy pojawiło się siedem części, lecz w piątej, wydanej niedawno przez Fabrykę Słów, protagonistą nie jest już Sopel, a Jewgienij Apostoł, zaś główną scenerią ulice miast. Już nawet odmienna szata graficzna polskiego woluminu sugeruje, że nie będziemy mieli do czynienia z tą samą historią. Ale czy wciąż będziemy się mierzyć z Kornewem, który oczarował czytelników niesztampową krainą oraz wciągającą opowieścią?
Główny bohater, bodaj najbardziej przedsiębiorczy człowiek interesu w Przygraniczu, posiada subtelny dar, pozwalający mu przewidzieć przyszłość. Właśnie dzięki rzeczonemu talentowi udaje się Jewgienijowi uniknąć niemiłego incydentu z zamachowcami. Apostoł, mimo że zazwyczaj woli trzymać się z dala od kłopotów, tym razem pozwala przejąć władzę swoistej ciekawości i stara się dotrzeć do zleceniodawców nasłanych na niego skrytobójców. Szczęściem nie jest osamotniony, we wręcz samobójczej misji pomaga mu Wiera i Napalm. Razem trafiają na trop wrogów, odkrywają jądro przemysłu narkotykowego, którego głównym celem nie jest bynajmniej odurzać, lecz wzmacniać magiczne umiejętności. Ponadto bohaterowie nieszczęśliwym trafem wikłają się w wojnę frakcji, a elementem grającym pierwsze skrzypce w zaistniałym zamieszaniu, okazuje się Lodowa cytadela – potężny artefakt i klucz do rozwiązania tajemnicy Przygranicza.
W powieści mimo wszystko najważniejszą rolę odgrywa świat przedstawiony. Czytelnikowi przychodzi wniknąć w skute lodem pustkowie, gdzie wieczna zima dzierży władzę nad przeniesionymi tam – w tajemniczych okolicznościach – miastami i wsiami, muszącymi walczyć o przetrwanie nie tylko z kaprysami samej krainy, mutantami oraz anomaliami (nie mogło ich przecież w rozrywkowej postapokalipsie zabraknąć) i nadnaturalnymi zdolnościami, ale także istotną cząstką rzucanego tam ludziom wyzwania jest fakt, że człowiek staje naprzeciw samego sobie, i kto wie, czy to wyzwanie nie będzie dlań najtrudniejsze. Ów świat poza nieodparcie czarującym ekosystemem, wyróżnia się również systemem magicznym, który sprawia, że niektórzy spośród mieszkańców odkrywają w sobie paranormalne zdolności – np. jasnowidztwo.
Analizując linię fabularną mamy jednak wrażenie, że gdzieś już podobny schemat widzieliśmy. A i owszem, ponieważ Kornew nie wpada w tej materii na nic odkrywczego, i całymi garściami czerpie z nierzadko występujących w gatunku szkiców, przemienia je na własne potrzeby, po czym kreuje pozornie nietypową opowieść, która taka nietypowa mimo wszystko nie jest. Swoisty motyw podróży, pogoń za prześladowcą, walka z/i wybór mniejszego zła, wojna frakcji… to odgrzany kotlet, podany w odświeżonej panierce i na efektownym talerzu, ale czy jest sens po raz wtóry zagłębiać zęby wyobraźni w czymś, co już znakomicie znamy? Naturalnie. Choć czytelnik obcuje z melanżem klasycznych rozwiązań w postapokalipsie (i nie tylko), to autor mimochodem serwuje do tego nieszczęsnego mięsiwa całkiem wyborne wino. Skrajnie rzadko korzysta się ze sztandarowego rudymentu fantasy – magii – w science fiction czy postapokalipsie, Kornew jednak nie mógł się oprzeć pokusie i wplótł swego rodzaju czary do świata Przygranicza – i właśnie w taki sposób, przyczynił się do tego, iż lektura powieści jest znacznie ciekawsza, bowiem pisarzowi, w wielu aspektach pozostającemu schematycznym, udało się zerwaćłańcuchy konwencji.
Strukturalnie książka nie prezentuje niemal nic innowacyjnego, autor korzysta ze znanej formy i nie sili się z eksperymentowaniem, uznając zapewne, że już i tak – magicznym elementem– sporo zamieszał. Dlatego nie sposób nie odnieść wrażenia, że Kornew operując lekkim piórem, nie zostawia odbiorcy intelektualnych zagwozdek, prowadzi narrację sztampowo, a słownictwo bazuje raczej na zwięzłości i jasności przekazu. I, jak to często bywa w typowej literaturze rozrywkowej, wartkiej akcji poprzetykanej suspensem nie brakuje, opisy są sugestywne, acz umiarkowane, dialogi – dobrze napisane, nie opalizujące jednakowoż niczym szczególnym, chociaż wszystko okrasza wyważony, mocnozaakcentowany czarny humor.
Nieco inaczej rzecz się ma z bohaterami;Kornew właściwym sobie sposobem zadbał o to, żeby oryginalnych, indywidualnych cech poszczególnym kreacjom nie zabrakło, poza tym stara się, aby wiele z nich na tle postaci epizodycznych wypadało w jak najlepszym świetle, czego efektem są wyraziste charaktery o różnym temperamencie i portrecie psychologicznym. Zdawać by się mogło, że sylwetkom uda się nadać powieści odpowiedniego wyrazu, ale zasadniczo dostajemy kolejną – przyjemną do czytania, nasiąkniętą krwią i ołowiem – czysto rozrywkową postapokalipsę, z którą co prawda warto się zapoznać, ale nie należy liczyć na coś wybitnego, ponieważ problematyka utworu zalicza się właściwie do tych nieskomplikowanych – konflikty frakcji czy handel narkotykami i artefaktami stanowią w sumie kolejną kalkę, dobrze czytelnikom znanych dzieł spod znaku gatunku.