Historie alternatywne skupiają się wcale często na XX wieku, gdzie zaczynają nieźle mieszać, zmieniając kluczowe dla dziejów wydarzenia, a potem snują własną wizję świata, motywując „Co by było gdyby…?” za sprawą modyfikowania i doświadczeń z wcześniejszych czasów. A dlaczego o tym wspominam? Sprawa jest prosta: „Impuls” Tomasza Duszyńskiego wlicza się właśnie w ów nurt i na szczęście odbiega od dyrdymał niepodpartych wiedzą i faktami istotnymi dla kreowania późniejszych, alternatywnych dróg historii.
Wszystko zaczęło się w 1918 roku, gdy nie doszło do paktu między mocarstwami, a w 1921 do traktatu ryskiego, podczas którego Polska, Rosja i Ukraina zarzuciłyby broń. Co nie zmienia faktu, że Rzeczpospolita na czele z marszałkiem Józefem Piłsudzkim odzyskała niepodległość, o którą teraz musi walczyć, choć nie tylko z jednym wrogiem. Z drugiej strony uderzyły Niemcy, a pomimo walecznego ducha w polskich żołnierzach, wojna pozycyjna na dwóch frontach bez wsparcia potężnych sojuszników nie jest zbytnio opłacalna. Wszystkiemu miał zapobiec pewien projekt, lecz skutecznie przeszkadzano w jego realizacji, ostatnio zaś wyszło na jaw, że przeciwnik zdobył plany i ich realizacja znajduje się w zaawansowanym stadium.
Duszyński wziął na warsztat okres dość ważny dla Polaków, bowiem akcja utworu rozgrywa się w czasach tuż po odzyskaniu niepodległości, a do tego permanentnie przez dziesięć lat armia Rzeczpospolitej mierzy się zarówno z Moskalami, jak i Niemcami. Na horyzoncie majaczą sterowce i machiny napędzane parą, które pomagają w walce z silniejszym przeciwnikiem. Elementów steampunku tu nie brakuje, choć ich rola ogranicza się do dekoracji. Co ciekawe, Duszyński wplata w ten melanż alternatywnej historii i steampunku motywy spirytystyczne, równie nieznaczne, co steampunk, a związane z postacią Józefa Piłsudzkiego.
Bohaterowie są w „Impulsie” odmalowani z należytą dokładnością, ale jakoś trudno się z nimi utożsamiać, nie mają wielu uniwersalnych cech, choć to raczej okazuje się plusem książki. Pierwsze skrzypce zdaje się w fabule grać Andrzej Winnicki, genialny inżynier, twórca projektu „Golem”, oraz ojciec Marka, kolejnej intrygującej sylwetki. Oboje mają do wykonania nader istotne misje w wielkiej wojnie, lecz ani jeden, ani drugi nie spodziewa się, że to właśnie od nich zależeć będzie poniekąd przyszłość Polski. Nie można także zapomnieć o wspominanym Piłsudzkim, bohaterze, którego najbardziej poznajemy poprzez rozdziały „Wspomnienia”, gdzie zdradza co nieco na temat seansów spirytystycznych na Belwederze oraz ich roli w zmaganiach przeciw oponentom. Miłym akcentem jest także postać Stefana Ossowieckiego, jasnowidza znanego z kart faktycznej historii. Wszystkie sylwetki są w powieści niezbędne, barwnie zarysowane i niewciśnięte do treści na siłę.
Mankamenty pojawiają się dopiero, gdy spojrzymy na „Impuls” warsztatowo. Wprawdzie Duszyński radzi sobie z językiem i potrafi interesująco opisywać wydarzenia, a bohaterom nadać głębi, ale najwyraźniej nie ma jeszcze takiego wyczucia w materii rozwoju fabularnego. Jest to przede wszystkim powieść rozrywkowa, lecz jej tempo jest nierówne, od czasu do czasu pojawiają się dłużyzny, a wiele scen jest po prostu przegadanych. Niemniej, wpływa to minimalnie na odbiór lektury, ponieważ inne zabiegi starannie odciągają uwagę od tych drobnych niedociągnięć.
„Impuls” stanowi dopiero pierwszą część cyklu Duszyńskiego, być może dlatego autor postanowił w niej przemycić tak dużo informacji, na obecną chwilę pozornie zbytecznych, a kluczowych w kontynuacjach. Jednakże nie można powiedzieć, że powieść jest zła czy nużąca, ma niemało interesujących momentów, bohaterów z krwi i kości, dobrze sporządzoną ekspozycję i nie mniej ciekawie zapowiadane się zdarzenia, na które przyjdzie czytelnikom poczekać do następnego tomu.