Monumentalność gór od zawsze kryła w sobie odrobinę magii. Wychwytywano ją w gawędach i pieśniach. Zna je wschodzące słońce, które ponad chmurami łaskocze szczyty. Zna je też wiatr wdzierający się w każdą szczelinę. A czy da się przenieść magię gór na kartki książki? Wit Szostak w swoim Poszarpanym graniu pokazuje, że jest to możliwe.
Z twórczością autora Wichrów Smoczogór zaczęłam zapoznawać się stosunkowo niedawno. Najpierw wpadły mi w ręce Oberki do końca świata. Później przyszła kolej na Poszarpane granie. I choć zwykle nie stawiam wysokich wymagań po przeczytaniu tylko jednej książki, tak po Oberkach moje oczekiwania były duże. Czy się zawiodłam?
Tekst w swej konstrukcji pokazuje nam dwie warstwy historii, gdyż ogół jest gawędą starego górala, w której można wyróżnić dwadzieścia innych opowieści, które Koreda poznaje w trakcie swej wędrówki w poszukiwaniu rozwiązania problemu z czartami. W zasadzie te oddzielne powiastki mogłyby funkcjonować samodzielnie, jako antologia gawęd o rodzie Koźliców, gdyż objętością zajmują niemal połowę książki, jednak połączenie ich z losami Koredy dodaje całości innego wydźwięki. Dzięki temu stają się bardziej magiczne.
Język, jakim wszystko jest opisane, dodatkowo wprowadza czytelnika w nastrój góralskich gawęd. Sprawia wrażenie, że wręcz czuje się bliskość gór. Szostakowi udaje się także urealnić opisywane dźwięki, które ożywają na kartach książki i wwiercają się w umysł czytelnika. Nawet zapominane gęśliki otrzymują szansę na nowy żywot. Jest to rzecz dość rzadko spotykana, by opisać dźwięki tak, by laik, a nim niewątpliwie jestem w kwestii gęśli, potrafił zatopić się w muzyce ujętej w słowa. I tutaj autorowi należą się brawa.
Należą się również za magię, która nadaje treści pewnej lekkości, dzięki czemu historia staje się jak lepka mgła, porównywalna do tej, która osiada w Jasionce i sprowadza na nią czarty, w obliczu których górale przestają być ludźmi wszechwiedzącymi z gotową receptą na wszystko. Podobnie jest z historią rodu Koźliców, która kręci się wokół wiecznych poszukiwań obiecanej przez Władcę Wichrów nieśmiertelności — błądzą w swej pogoni. I chociaż przez większość opowieści przeplata się mnóstwo niepewności, to można w niej dostrzec pewną mądrość, która zawarta jest w dziejach zapomnianej familii.
Na uwagę zasługuje również złożoność drzewa genealogicznego, które przedstawia nam Szostak. Poznajemy bowiem losy siedmiu pokoleń Koźliców, w którym to rodzie wyróżnić można było gazdów, muzykantów i wędrowców. Żadna z tych gałęzi nie została pominięta w historii. Mało tego, w przeciwieństwie do większości gawęd, w tym wypadku również możemy przeczytać o tym, jaką rolę w wydarzeniach odegrały kobiety, które dość często są pomijane w opowieściach góralskich.
Do tego wszystkiego dochodzi oprawa graficzna, która, moim zdaniem, idealnie wpasowuje się w tematykę i klimat historii. Już sama grafika na okładce sugeruje nam treść książki. Na pierwszym planie mamy górala grającego na gęślach z uczepionym do płaszcza czartem, a w tle pasmo gór przysłoniętych chmurami. Już po przeczytaniu rozwiane włosy, a także powiewający płaszcz postaci na okładce skojarzył mi się z wszechobecnym Władcą Wichrów. Rysunki znajdujące się na początku każdego rozdziału starają się zilustrować ich treść a jednocześnie nie zdradzają jej przedwcześnie.
Całość prezentuje się niezwykle atrakcyjnie i z pewnością jest świetną pozycją dla osób lubujących się w góralskich gawędach i historiach magicznych, w których magia wypływa z muzyki. A jak już się sięgnie po tę książkę, wtedy już nie będzie tajemnic o rodzie Koźliców i o tym czy Koredzie udało się wygrać z czartami dręczącymi Jasionkę. A może one nadal nad nią krążą?
Tytuł: Poszarpane granie
Autor: Wit Szostak
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza RUNA
Liczba stron: 304
Wymiary: 125×185 mm
Okładka: miękka
Ilustracja na okładce: Dagmara Matuszak
Ilustracje wewnętrzne: Małgorzata Pudlik
Miejsce wydania: Warszawa
Rok wydania: 2004
ISBN: 83-89595-12-5