Jednym z najbardziej wyeksploatowanych tematów w literaturze oraz filmie są legendy arturiańskie – przerabiane na wszelakie sposoby: z wiernością pierwowzorowi, na wesoło, na smutno, na ckliwie, melancholijnie, epicko czy w wydaniu parodiowym. Wiele z nich odniosło sukces i wpisało się do kanonu fantasy („Był sobie raz na zawsze król” Terence’a White’a, Cykl avaloński Marion Zimmer Bradley), a w utworach sięgających po jak największy realizm, graniczący prawie z gatunkiem powieści historycznych, z pewnością przodować będzie trylogia arturiańska Bernarda Cornwella. Ostatnio wznowiony został „Zimowy monarcha” w dość ekskluzywnym wydaniu.
Gdy Rzymianie porzucili północne rubieże swego imperium Brytania zaczęła pogrążać się w mrocznym okresie, dopełnionym przez śmierć króla Uthera. Tragedia doprowadza do wewnętrznych podziałów, do tego Sasi zmierzają na podbój wysp, a prawowity dziedzic tronu to niepełnosprawne niemowlę, Mordred, wnuk nieodżałowanego monarchy. Szykują się krwawe czasy, a jedyny wybawca przychodzi z nieoczekiwanej strony – bękart Uthera, dzierżący zaklęty miecz Excalibur, otrzymany od czarodzieja Merlina; ma zamiar stanąć na czele wojsk Brytyjskich, zjednoczyć wszystkie krainy wysp i objąć tron, aż Mordred nie osiągnie wieku dojrzałego.
Cornwell stara się zachować w powieści wysoki poziom autentyzmu – realia świata przedstawionego zachwycają swym historycznym prawdopodobieństwem, choć wiele z jego elementów stanowi nieoczywistą fikcję. Posępne, brutalne, pustoszone przez wojnę domową tereny Brytanii w V wieku są odmalowane z gracją oraz rozmachem cechującym specjalistę. Jednak nie ogranicza się to wyłącznie do powierzchowności: konkretne czynności pełnią przeróżne funkcje – ciekawie przedstawione rytuały nie są czcze, pełnią funkcje obrzędowe, magiczne czy symboliczne, stoi za nimi wiara. Wyraźna staje się także konfrontacja starych wierzeń z rozszerzającym się chrześcijaństwem, mogącym przełamać stary porządek świata celtyckiego.
Sama akcja prowadzona jest zaskakująco sprawnie – dynamiczne, sensowne sceny, logika przyczynowo-skutkowa, dialogi wnoszące więcej niż dużo do fabuły, bitwy zarysowane z pieczołowitością, nieprzewidywalne rozwiązania fabularne i wszystkie komponenty wynikające z intrygi utworu. Cornwellowi nie można zarzucić braku wyczucia w kreśleniu opowieści, bowiem przygodowa formuła miesza się w książce z swoistym przekazem „podprogowym” powieści historycznej.
Niewątpliwie bohaterowie są w „Zimowym monarsze” ogromnym atutem. Na pozór utrzymani w myśl rycerskiej idei, przez Cornwella zostają obnażeni – autor niejednokrotnie przełamuje arturiański mit i przemienia wątki legendy – z Artura nie robi ze wszech miar szlachetnego wodza, lecz dopisuje mu także cech bliższych współczesnym ludziom – egoizm, porywczość. Mężczyzna uzyskuje nowy wymiar, chociaż wszystko powierzchownie utrzymane jest w duchu średniowiecznej epoki – dla współczesnych wzorów kultury dość niezrozumiałej. Ponadto wiele innych sylwetek zyskuje swoistej świeżości – Ginewra nie jest subtelną damą, lecz władczą, ambitną uwodzicielką, wiedzącą, jakie pionki poruszać, aby wygrać. Lancelot nie jest cnym rycerzem, ale tchórzem opłacającym twórców swej „legendy”. Sam Merlin, choć nieprzejawiający namacalnych zdolności magicznych, zdaje się święcie w nie wierzyć i nie jest w tym osamotniony.
Warsztatowo powieści również nie można wiele zarzucić. Autor wprawdzie unika zabiegu archaizacji i wplatania w warstwę tekstualną dawnych terminów, stara się jednak nadać szykowi zdań charakteru średniowiecza, więc wszelakiego rodzaju współczesne słowa uniwersalne raczej nie są domeną „Zimowego monarchy”. Język jest soczysty, zrozumiały i bogaty, chociaż Cornwell czasem szafuje nim oszczędnie, co przekłada się na zwiększenie dynamiki utworu.
W ostatecznym rozrachunku powieść brytyjskiego pisarza sprawdza się zarówno jako swego rodzaju kompendium wiedzy (acz nierzadko manipulujące wariantami źródłowymi), powieść historyczna starająca się przemycać wartości (najczęściej na zasadzie wyraźnego uwypuklenia niejednoznacznych albo złych zachowań) oraz utwór przygodowy, którym można się cieszyć bez względu na to, czy sięgaliśmy po nią, aby się odprężyć bądź przeczytać coś nieprzeciętnego.