Wiersze zebrane w tomiku „Dotąd dobrze” traktują o wielu rzeczach. W takich sytuacjach często mawia się, że są o wszystkim, a skoro tak, można by rzec, że właściwie o niczym. Tyle tylko, że taki osąd byłby mocno niesprawiedliwy dla Ursuli Le Guin, bowiem choć opowiadają o rozmaitych, nierzadko niewiele znaczących dla niezwiązanych z nimi osób przedmiotach, miejscach, istotach czy okolicznościach, zawsze mniej lub bardziej eksponują uczucia, przelane wraz z literami na papier.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka bodaj za honor wzięło sobie opublikowanie wszystkich dzieł Le Guin, co robi z coraz większą intensywnością (w tym roku aż trzy tomy), choć jeszcze trochę do wznowienia pozostało. Ostatnio w tych wydaniach pojawiła się literatura niebeletrystyczna. „Nie ma czasu. Myśli o tym, co ważne” to zbiór wpisów blogowych, esejów i felietonów, a teraz w serii gości poezja – rozproszona, publikowana tu i tam, choćby jako część wpisu (wiersz „Słówko za zmarłymi”). Oryginalnie tomik „So Far So Good” został dokończony tuż przed śmiercią pisarki i zawiera utwory z lat 2014-2018, zaś polska edycja nie tylko zamyka w sobie translacje Justyny Bargielskiej i Jerzego Jarniewicza, ale prezentuje też dla porównania nieprzetłumaczone utwory.
Trudno powiedzieć, czy wszystkie wiersze łączy coś prócz osoby autorki, może z wyjątkiem obecności – zawartych w różnym natężeniu – uczuć. W „Dotąd dobrze” wiele utworów spotyka się na gruncie pokrewnych motywów, emocji, także tego, że poruszają podobne struny duszy interpretatora. Koty, wiatr, przemijanie, starość, codzienność, sielankowość, prowincja… takie (i inne) elementy często goszczą w dziełach tu zebranych, a i nierzadko ukazują jaki stosunek wobec nich i tego, co wywołują miała Ursula, jak silnie na nią oddziaływały, jak je ceniła. Wiersze mówią dużo o pisarce, o jej usposobieniu, światopoglądzie, ale chyba przede wszystkim pozwalają spojrzeć czytelnikowi na świat oczami artystki.
Autorka nie waha się mówić otwarcie o tym, co trapi ją fizycznie, psychicznie, emocjonalnie, intelektualnie czy duchowo. W wierszach ujawnia się, choć zwykle pozostaje raczej skryta w cieniu. Każdy z nich reprezentuje wielką wrażliwość Le Guin, to, że poruszają ją – a za nią, przez jej utwory, i nas – niebo, oceany, wiatry czy lasy, a także myszy, koty i drobne owady, to, że na równi traktuje rzeczy niedające się uchwycić, potężne, wręcz przytłaczające oraz rzeczy, obok których przechodzimy bez mrugnięcia każdego dnia, które przez swą niewielką objętość i znikomy w ludzkim mniemaniu wpływ, wydają się błahe i w ogóle nieznaczące. Siła alegorii tych przekazów potrafi czytelnika przygnieść, dręczyć długo, zostać na zawsze. Ale chyba wobec każdego z nich słowa „urzekające” i „przejmujące” wydają się adekwatne.
W ostatnich latach ukazało się kilka wyjątkowych tomów poezji (w większości wznowień wybitnych twórców), które poradziły sobie na rynku całkiem dobrze i przebiły się przez wyimaginowaną barierę, gdzie skrywa się współczesna popkultura, odbiorca ludyczny. Oby postać tak wielka jak Le Guin i samo „Dotąd dobrze” dołożyło swoją cegiełkę do odnowy szerokiego odbioru liryki, bowiem ten zbiór przedstawia to, co w liryce najlepsze – oddziałuje na kilku płaszczyznach, porywa, porusza, zmusza do zastanowienia i drążenia, ale i po prostu jest piękny w swym wyrazie.