Wydawnictwo Non Stop Comics ma nosa do niejednoznacznych, mocnych i nieprzewidywalnych komiksów. Najpierw bierze na warsztat genialnych „Grass Kings”, teraz jednostrzałowe „Snow Blind” – opowieści, które dzieli wiele, choć łączy przede wszystkim brak ostatecznych odpowiedzi, wielowymiarowi bohaterowie, gęsty klimat, ciężka problematyka i osoba rysownika.
„Snow Blind” to rozprawienie się z mitami silnie zakorzenionymi w popkulturze związanej z dziełami detektywistycznymi. Taka zabawa z konwencją rozbraja schemat, w który uwierzyło zdaje się niemało pasjonatów podwórkowych seriali o pracy śledczych bądź skleconych na szybko, tanich kryminałów, gdzie każdy może zostać geniuszem tropów i idąc za nimi z wprawą Gary’ego Stu bez problemu rozwiązuje wszystkie zagadki… Jak się okazuje, może i najbystrzejszy chłopak z miasteczka może odkryć kilka sekretów, ale w nielicznych przypadkach nie obejdzie się bez wpadek, zbyt dużej łatwowierności, otarcia się o śmierć czy co najmniej paru błędnych założeń.
Oto w „Snow Blind” domorosły chłopak uważa, że rozwikła wielką tajemnicę i rozwiąże dość skomplikowane kłopoty rodzinne. Zderzenie z rzeczywistością będzie dla niego niezwykle bolesne. W dodatku protagonista – Teddy – przekona się, że życie nie jest różowe i sprawiedliwe, dowie się co nieco o przeszłości rodziców, całe jego życie wywróci się do góry nogami, a wybory, przed którymi ostatecznie stanie będą nieść większe konsekwencje niż decyzja o tym, co zrobić na obiad.
Tyle tylko, że w tym miejscu kwestia moralności się dopiero zaczyna. Pytania o naturę moralności komiks zadaje co chwilę, a odpowiedzi na nie zwykle są niejednoznaczne i trudne do oceny. Nie ma tu czarno-białych klisz, nie ma podziału na czyste zło i czyste dobro, wszystko jest o wiele bardziej złożone, zaś motywacja pewnych zjawisk wyłącznie komplikuje sytuację. Sumienność głównego bohatera zostaje mocno obciążona i to nie przez wybór łatwiejszej drogi, lecz próbę trzymania się pewnych wydawać by się mogło uniwersalnych zasad, które na końcu nie dają ukojenia.
Poza tym twórca zabawił się też symboliką zwierząt. Na drodze głównego bohatera stawia w poszczególnych momentach konkretne, nieprzypadkowe zwierzę, które ma odzwierciedlić wewnętrzne przeżycia Teddy’ego i nasycić fragment opowieści specyficznym znaczeniem, jakie przypisuje się temu gatunkowi. W chwili, gdy na kartach komiksu pojawia się lis czytelnik widzi węszącego chłopaka, wykorzystującego swój spryt do zdobywania informacji, natomiast kiedy na scenę wchodzi wilk nie można spodziewać się niczego dobrego i następuje coś, co można określić swoistym polowaniem. Ale to tylko część rodzących się wówczas skojarzeń, a różne konotacje podbudzane są przez wiele kontekstów.
Jako że za oprawę graficzną wziął się Tyler Jenkins – nietrudno dostrzec bardzo wyraźne podobieństwa w modelach bohaterów czy krajobrazów między „Snow Blind” a „Grass Kings”. Co ciekawe, postacie o zbliżonym charakterze z dwóch dzieł wyglądają wręcz bliźniaczo. Jest onirycznie, pastelowo – oddaje to nie tylko ducha mrocznej, wolno rozwijającej się opowieści, ale i miejsca – niewielkiego, prowincjonalnego miasteczka na Alasce.