Ostatni tom autorskiego projektu Mirki Andolfo rozwiązuje rozpoczęte wcześniej wątki, wyjaśnia i domyka furtki, serwując czytelnikom zarówno sporo akcji, jak i pikantniejszych kadrów. I choć zakończenie nie jest najmocniejszą stroną całej serii, to niektórym z pewnością przypadnie do gustu.
Leslie wciąż toczy wewnętrzną walkę z demonem, nie mogąc odróżnić rzeczywistości od imaginacji. Im bardziej traci nad sobą panowanie, tym mocniej stara się zapanować nad swoimi poczynaniami – nawet w najbardziej skrajny sposób. I choć przyjaciele łączący ją z dawnym życiem bezpowrotnie odeszli, to nowi towarzysze odgrywają naprawdę ważną rolę w jej drodze do pokonania wrogów. Zostaje również uchylony rąbek tajemnicy związanej z postacią jej matki, który w całościowym wymiarze mają istotniejsze znaczenie niż z początku mogłoby się wydawać.
„Wbrew naturze” to komiks, mający całkiem obiecujący początek, ciekawe rozwinięcie i rozczarowujące zakończenie. Świat przedstawiony wykreowany przez autorkę jawił się jako intrygujący, choć często łopatologicznie wykładał swoje przesłanie. Natomiast rozwiązanie wątków i problemów jest potraktowane trochę na łatwiznę, świat antropomorficznych zwierząt bardzo szybko został „naprawiony”, wydaje się, że wręcz aż za łatwo. Sam ostatni kadr sugerujący, że może to wcale nie jest koniec historii, to właściwie zabieg czysto zapobiegawczy, jak w filmach, w których twórcy nie są pewni przyjęcia go przez widownie i zostawiają sobie ewentualność pociągnięcia fabuły dalej, gdyby film jednak okazał się sukcesem.
Na całe szczęście najmocniejsza strona komiksu wciąż trzyma poziom, dzięki czemu z historią mimo wszystko bardzo przyjemnie się obcuje. Mowa tu oczywiście o warstwie graficznej utworu, w której autorka sprawdza się rewelacyjnie. Na przemian urocze, brutalne i zmysłowe kadry przeplatają się z prawdziwą gracją, jest tu zarówno sporo nagiego ciała, jak i tryskającej krwi, a mimo wszystko nie zionie to tandetą ani przesadą. Dużą role odgrywa w tym także kolorystyka: żywa i jasna w scenach akcji, a lekko stonowana, wręcz wyprana z barw w retrospekcjach i scenach emocjonalnie tego wymagających. Wszystko to w klimatach lekko kreskówkowych, wręcz disnejowskich daje naprawdę wspaniały efekt, dla którego warto sięgnąć po tę krótką historię.
Wykorzystane w komiksie motywy tajemniczej sekty, grupy próbującej wywierać wpływ na społeczeństwo i stosującej przy tym niemało radykalnych metod zostały niestety odsunięte na dalszy plan. Autorka konsekwentnie skupia się na losach swojej protagonistki, jej problemach, odczuciach i roli, co oczywiście nie jest błędem, lecz w znaczący sposób oddala czytelnika od poznania szerszej perspektywy, a tak różnorodny i ciekawy świat kryje w sobie naprawdę spory potencjał i trochę szkoda, że nie został on bardziej wykorzystany. Jako czytelnicy obserwujemy zaledwie skrawek większej przestrzeni, akcja rozgrywa się w tylko jednym mieście oraz w oddalonej od cywilizacji wiosce, więc po trosze nie czuć tutaj ogromnej skali przedsięwzięcia, ugrupowania pod przewodnictwem zamaskowanego szamana, którego głównym celem było uwolnienie na świat pradawnego demona.
Ogólny zamysł oraz wykonanie „Wbrew naturze” z pewnością jest elementem działającym na korzyść serii. Pomimo pewnych nie do końca udanych zabiegów fabularnych i dość przewidywalnego zakończenia, Mirka Andolfo stworzyła dzieło wyróżniające się w komiksowym światku. Choć z pewnością nie jest to historia, która przypadnie do gustu wszystkim, wielu osobom i tak będzie się podobać, choćby ze względu na prawdziwie przyciągającą wzrok szatę graficzną lub ogólne przesłanie płynące ze stron komiksu. Jeśli zaś ktoś oczekujący głębokich przemyśleń lub problemów natury moralnej sięgnie po opowieść o niebieskowłosej śwince, może się poczuć nieco zawiedziony.
Natalia Stanek