„Zaginiona ekspedycja” Peera Sylvestera zabierze wszystkich chętnych do bujnego, pięknego lasu tropikalnego i narazi na malarię, zarażenie egzotycznym wirusem, napaść jaguara, natrafienie na kanibali, utopienie w rwącej rzece, uduszenie na lianie, uduszenie przez ogromnego węża, zjedzenie przez piranie, głód, ukąszenie przez pająka, rany kłute, cięte, szarpane, tłuczone… A to dopiero początek. Jednak możliwość odkrycia miasta skarbów wydaje się kuszącym zadośćuczynieniem za wszelkie niewygody, jakie czekają graczów podczas wyprawy.
Nie chcę Was smucić, ponieważ najprawdopodobniej przegracie jeszcze zanim na dobre opuścicie obóz. Druga partia też nie będzie raczej zbyt łaskawa, choć trzecia… może czegoś Was nauczy. Spokojnie, za którymś razem wreszcie się uda, ale w trakcie przemierzania dzikich gąszczów i pokonywania kolejnych wymyślnych pułapek natury odkryjecie, że (faktycznym) celem nie jest wcale dotarcie do Eldorado, lecz zabawa – dość okrutna – jaka spotyka Was podczas wędrówki. Jednak nie o tym dziś – oto przegląd zawartości i pokazanie, jak właściwie prezentuje się wspomniany tytuł.