Z Kłamcą po raz pierwszy zetknęłam się już dawno, ale z powodu zbliżającej się premiery tomu wieńczącego cykl, postanowiłam odświeżyć sobie też poprzednie części. Pierwsze wydanie jest już wprawdzie od dawna niedostępne na rynku, ale Fabryka Słów wznowiła serię w nieco odświeżonej szacie graficznej. Przede wszystkim jednak liczy się wnętrze – a to stoi na wysokim poziomie.
Kłamca był debiutem Jakuba Ćwieka. To zbiór opowiadań, luźno połączonych ze sobą osobą protagonisty – nordyckiego boga kłamstwa, czyli Lokiego. Spotykamy się z nim jednak w nietypowej scenerii, gdyż w czasach nam współczesnych, w dodatku okazuje się, że zatrudniony jest u aniołów. Bóg służy im jako ktoś od czarnej roboty, kto może zadziałać tam, gdzie ich ograniczają zakazy Pana (który, notabene, odszedł i pozostawił Ziemię samej sobie).
Karty książki gęsto zaludniają nie tylko postaci z mitologii nordyckiej czy hebrajskiej, ale też innych, np. słowiańskiej oraz egipskiej, a w ich losy Ćwiek wplata to, w co wierzą współcześni – a więc motywy z filmów czy komiksów. W zbiorze aż roi się od nawiązań do różnych tekstów kultury, niekiedy delikatnie zaznaczonych, kiedy indziej wyraźnych, jak choćby aluzja do Stephena Kinga. Dzięki takiej różnorodności Kłamcę można czytać na wiele sposobów. Kiedy zetknęłam się z tym zbiorem po raz pierwszy, koncentrowałam się głównie na motywach mitologicznych, współgraniu ze sobą postaci z różnych porządków, skomponowanych przez autora w spójną całość, umieszczoną we współczesnym, zdominowanym przez chrześcijaństwo świecie. Z kolei mój mąż, wielki miłośnik kina, tropił kolejne interteksty.
Bez względu jednak na podejście, lektura Kłamcy dostarcza czytelnikowi czystej rozrywki. Narracja jest lekka, prowadzona z humorem, dialogi są błyskotliwe i cięte, a niektóre zwroty akcji zupełnie nieoczekiwane. Ważnym atutem są też bohaterowie oraz autorska wizja świata. Choć Ćwiek często bywa porównywany z Mają Lidią Kossakowską, jego aniołowie są inni; kojarzą się raczej z bohaterami amerykańskich filmów akcji. Michał, potężny wojownik z płonącym mieczem i tatuażem czy wiecznie milczący Rafael zapadają w pamięć. Sam Loki może być ideałem dla niejednej kobiety – oczywiście takiej, która lubi drani. Jest wredny, ale uroczy, a do tego przystojny. Nie tylko w powieści, także na grafice okładkowej autorstwa Piotra Cieślińskiego, która naprawdę przyciąga wzrok.
Wspomniałam już, że Kłamca to zbiór opowiadań. Choć z zainteresowaniem czytałam go jako całość, muszę przyznać, że są teksty, które przyciągnęły moją uwagę bardziej od innych. Należy do nich na pewno Samobójca – miniatura pokazująca przykładowe zlecenie Lokiego. Choć opowieść ma tylko dwóch bohaterów, a jej objętość to zaledwie kilka stron, dobrze oddaje charakter protagonisty i zarys świata, a dialog między Kłamcą a tytułowym samobójcą jest jednym z najlepszych w całym cyklu. Ze względu na pomysł przypadła mi do gustu Krew Baranka, zaś najbardziej wzruszyła Cicha noc. To opowiadanie, słusznie nominowane później do Nagrody im Janusza A. Zajdla, w którym po raz pierwszy pojawia się Kłamczuch, pluszowy miś z charakterem, wierny towarzysz Lokiego i jedna z moich ulubionych postaci. Mimo iż Kłamca to literatura przede wszystkim rozrywkowa, pojawiają się w nim także teksty bardziej refleksyjne, jak Głupiec na wzgórzu czy Młot, wąż i skała.
Mówiąc krótko, Kłamca okazał się niezwykle udanym debiutem Jakuba Ćwieka i już od siedmiu lat jest świetnym przykładem polskiej fantastyki rozrywkowej.
Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Kłamca
Cykl: Kłamca
Tom w cyklu: 1
Wydanie: 2
ISBN-13: 978-83-7574-171-1
Wydawca: Fabryka Słów
Seria: Asy polskiej fantastyki
Oprawa: miękka
Liczba stron: 272
Wymiary: 125×195
Cena: 29,99 zł
Data wydania: marzec 2010