Przeszło trzydzieści lat przyszło czekać polskim czytelnikom na wydanie w ojczystym języku dzieła życia pewnego amerykańskiego twórcy komiksowego. Dzieła, które osiągnęło niebywały sukces i status kultowego, po części dzięki równie słynnej ekranizacji i niebywałej tragedii jej towarzyszącej. Śmierć niczym anioł stróż towarzyszy od samego początku tej historii, zrodzonej w umyśle człowieka złamanego i pogrążonego w rozpaczy po stracie ukochanej. To właśnie ten ból i wściekłość kierowały Jamesem O’Barrem podczas tworzenia tragicznej postaci Erica, głównego bohatera powieści graficznej o zemście i przebaczeniu pod tytułem „Kruk”.
Wspaniałe, twardookładkowe wydanie, które zawdzięczamy wydawnictwu Planeta Komiksów, jest tak naprawdę edycją specjalną, zawierającą mnóstwo dodatkowych grafik, wstęp i posłowie oraz jest wersją poszerzoną przez twórcę o nowe, nigdy dotąd nie publikowane dodatkowe kadry, sceny czy nawet całe podrozdziały, powstałe w różnych przedziałach czasowych i z najróżniejszych powodów dotąd nieobecne w całościowym dziele. Część została wycięta z przyczyn technicznych już przy produkcji pierwszego wydania, do niektórych scen zabrakło Jamesowi zdolności artystycznych, a do innych emocjonalnej siły. Dlatego też komiks w obecnej formie jest wreszcie finalnym produktem, spójnym i dopracowanym, choć niedoskonałym, stworzonym przede wszystkim z połączenia emocji i pasji zwyczajnego człowieka.
Fabuła komiksowego „Kruka” to mieszanka wybuchowa niepochamowanej niczym chęci zemsty i skrajnej, idyllicznej miłości, jaką mogą się darzyć dwie osoby. Czytelnik od razu zostaje zaznajomiony z głównym bohaterem – Ericiem, niepowstrzymanym i odpornym na zadane rany mścicielem z twarzą pokrytą upiornym makijażem. Nie jest on do końca człowiekiem, ale też nie jest duchem w zwyczajnym tego słowa znaczeniu, jest natomiast istotą powstałą z martwych rok po tragicznej, niesprawiedliwej śmierci, pragnącą wymierzyć swoim oprawcom zasłużoną, brutalną karę. Co najważniejsze, głównym czynnikiem pchającym go do działania jest nie tyle własna śmierć, co śmierć jego narzeczonej, brutalnie pobitej, zgwałconej i zastrzelonej na jego oczach. Z pomocą kruka konsekwentnie podąża śladem morderców, eliminując każdego po kolei wraz z niezliczoną ilością towarzyszących im gangsterów. W międzyczasie zatraca się we wspomnieniach utraconej miłości, starając się zarówno pogodzić ze stratą i zastałą rzeczywistością, co z własnym, nieuchronnym losem.
Czytelnicy nigdy wcześniej nie zaznajomieni z „Krukiem” w swojej oryginalnej, komiksowej postaci czy nawet z ekranizacją, muszą liczyć się z faktem, że jest to dzieło w pełni pasujące do czasów, w jakich zostało stworzone. James rozpoczął prace nad swoim komiksem na początku lat osiemdziesiątych, gdy jako członek Marines stacjonował w Berlinie nałogowo słuchając Joy Division, Bauhaus, Codeine czy The Cure, co odcisnęło niemałe piętno na ostatecznym wyglądzie i wydźwięku „Kruka”. Poszczególne tytuły rozdziałów, niezliczone cytaty i wypowiedzi odwołują się do tekstów wspomnianych wyżej zespołów (i nie tylko tych) oraz poetów pokroju Charlesa Baudelaire’a, Arthura Rimbauda, Percy’ego Bysshe Shelley’a czy Shakespeare’a, a nawet samej Biblii, nadają komiksowi specyficznego, usianego metaforami i miejscami aż nazbyt przesadnego klimatu. Dodając do tego wielce charakterystyczną i oryginalną oprawę graficzną, wraz z wizerunkami poszczególnych postaci wzorowanych na ikonach muzyki, jak Robert Smith, Peter Murphy czy Iggy Pop, otrzymujemy dzieło wyjątkowe i oryginalne, choć z całą pewnością nie dla każdego.
Wspomniany wyżej charakterystyczny artystyczny styl Jamesa O’Barra w głównej mierze odpowiada za wielki sukces jego dzieła, acz wyraźnie widać upływ czasu i wyrobienie ręki w scenach dorysowanych i dołożonych do całości po latach. Niektóre kadry w komiksie aż biją po oczach zaburzonymi proporcjami czy niedociągnięciami, podczas gdy inne są pieczołowicie dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Na uwagę zasługuje również fakt zastosowanego przez autora zabiegu ukazywania wspomnień ze szczęśliwego życia bohatera u boku Shelly – rysowane ołówkiem, utrzymane w jasnych szarościach i bieli kadry wyraźnie się odcinają swoją łagodnością, idealnie sprawdzając się w roli oddania beztroskiego klimatu, a niekiedy nawet i majaków Erica – oraz to, że całość została w stu procentach wykonana ręcznie na papierze przy pomocy tuszu i innych tradycyjnych metod. Poza niektórymi scenami cały komiks utrzymany jest więc w kontrastującej czerni, z ostrymi rysami i mocnym cieniowaniem, co jednoznacznie wpływa na odbiór świata przedstawionego jako mrocznego, złego i nieprzyjaznego.
Fabularnie „Kruk” to przede wszystkim opowieść o ogromnym pragnieniu zemsty i przerwanej, szczęśliwej miłości, w której siłą napędową protagonisty są jego niepochamowane emocje. Czytelnik dostaje przez to z jednej strony mnóstwo krwawych scen akcji, w których Eric niczym siła natury wpada i wypada, nie mając dla nikogo litości i nie pozostawiając przeciwnikom najmniejszych szans na przeżycie, a z drugiej strony wyidealizowane, przesłodzone i wypełnione szczęściem sceny z przeszłości, dobitnie dające czytelnikowi do zrozumienia, z jaką niesprawiedliwością spotkał się główny bohater. Z zaistniałą sytuacją radzi on sobie na swój własny sposób, na zmianę pogrążając się w skrajnej depresji i w nieokiełznanej żądzy krwi, przerywanej od czasu do czasu pomocą zwykłym, niezwiązanym ze sprawą ludziom. Podąża on wyznaczoną przez siły wyższe ścieżką, które przyjmując kształt kruka czy kościanego szeryfa towarzyszą mu w jego drodze zarówno do upragnionej zemsty, co przede wszystkim do wybaczenia sobie samemu. Taka historia zapewne dla wielu czytelników będzie czymś nie do przejścia, poprzez swoją zbytnią dosłowność czy wręcz prostotę budowania fabuły i skrajną emocjonalność odbiją się od ściany wzniesionej w „Kruku” przez twórcę, walczącym w ten sposób z własną pustką, wściekłością i smutkiem wywołanym przez poczucie winy.
Wspomnianego we wstępie anioła śmierci odnajdziemy więc zarówno w zarzewiu powstania komiksu (śmierci ukochanej Jamesa), w inspiracji, o której niejednokrotnie wspominał autor (w artykule z gazety mówiącej o morderstwie młodej pary w Detroit na tle rabunkowym), w samym komiksie przepełnionym morderstwami i wreszcie w strasznym wypadku na planie ekranizacji, w wyniku którego zmarł odgrywający główną rolę Brandon Lee. To ostatnie, tragiczne zdarzenie zapewne najmocniej wpłynęło na ogólnoświatową sławę komiksu, gdyż nie jest niczym nowym, że tragedie napędzają ludzką ciekawość. Ciężko przez to obecnie stwierdzić, czy sama w sobie ekranizacja komiksu, bez tego tragicznego w skutkach wypadku i w pierwotnym kształcie, równie mocno wypromowałaby komiksowego „Kruka”, z pewnością w niektórych kręgach również otrzymałby status kultowego, choćby ze względu na ogromną popularność, jaką cieszył się w latach po swojej premierze.
„Krukowi” Jamesa O’Barra na pewno nie można odmówić oryginalności czy też wyjątkowości, gdyż jest to dzieło dla którego autor poświęcił mnóstwo czasu, energii i samego siebie. Zainspirował swoim komiksem wielu najróżniejszych autorów zarówno filmowych, komiksowych, książkowych czy nawet growych, raz lepszych, nieraz zaś takich, o których lepiej nie wspominać. Dzięki temu „Kruk” żyje w świadomości wielu ludzi do dziś, a wraz z nim żyją wszyscy zaangażowani w jego powstanie ludzie i proste, lecz prawdziwe przesłanie, które ze sobą niesie: prawdziwa miłość jest silniejsza niż śmierć.
Natalia Stanek