Zwykle sięgając po komiks Gipiego spodziewam się pewnego szoku, zmierzenia się z rodzinną traumą, kryzysem i wiążącą się z tym silną dawką emocjonalną. W przypadku „Wyjątkowych chwil ze sztucznymi brawami” nie jest inaczej. Gianni Pacinotti (Gipi) porusza w czytelniku struny tak, że zaczynamy się nad własnym życiem i swoimi bliskimi.
Nie jest to zwarta, jednorodna opowieść. Co w sumie u Gipiego stanowi pewną normę. W centrum znajduje się wprawdzie historia scenicznego komika, którego matka powoli umiera, a mężczyzna musi radzić sobie z tym faktem i nieuchronnie zbliżającym się wydarzeniem. Wszystko właściwie toczy się wokół tego. Choć nie brak tu astronautów, którzy utknęli w czymś na kształt pętli czasu. Albo chwili z życia człowieka pierwotnego.
Brzmi kuriozalnie, prawda? Ale w istocie przynosi zamierzony efekt. Komiks Gipiego nie należy do prostych w przekazie, to plątanina znaczeń i sensów, ich odkrywanie to przyjemność, acz w tym przypadku nie do końca czysta. To lektura wymagająca. Narracja i struktura nie pomagają tu czytelnikowi. Ale są spójne z wizją artysty i po refleksji, lekturze są takie, jakie być powinny. Oto opowieść o człowieku, którego życie mocno się pogmatwało, przeżywa wiele rzeczy na raz, jego myśli błądzą i sięgają w różne strony – a z nimi odbiorca, starający uporządkować się to w zrozumiałą całość. Nie, to nie tak, że to bardzo skomplikowana gra czy puzzle – możliwych interpretacji jest tu wiele, część z nich wydaje się łatwa w odczycie, więc po lekturze na pewno nawet mocno rozkojarzony czytelnik nie wyjdzie z niczym.
Utrata kogoś bliskiego, najbliższego, kogoś bez kogo nie wyobrażalibyśmy sobie życia, ktoś przez kogo zostaliśmy ukształtowani to ogromny cios. Główny bohater przepracowuje traumy i przygotowuje się na nieuniknione. Jest świadom swej niemocy w konkretnych kwestiach. Radzenie sobie ze śmiercią to trudne zadanie – i w wiarygodny, zastanawiający sposób zostało ukazane na kartach komiksu.
Warsztat Gipiego nie tępi się. Czego dowodem ciągłe eksperymentowanie. Wprawdzie nie jest to olbrzymio oryginalne, ale dialogi w formie rozmów z partnerką czy biznesowym menadżerem, gdy akcja, obrazy się dzieją wytwarzają ciekawe konteksty i są miłym doświadczeniem. Sama graficzna formuła prowadzi odbiorcę w zaskakujący sposób – raz mamy akwarelowe kadry, a raz surowe szkice jakże charakterystyczne dla autora. Oddają one nastrój konkretnych scen i fragmentów, ponadto wskazują, że w obrębie tego samego ujęcia – toczy się kilka planów (np. czas obecny, czas wspomnień etc.).
„Wyjątkowe chwile ze sztucznymi brawami” to niełatwe dzieło, ale i przez to niezwykle urokliwe, a zarazem ważne. Komiks podejmuje się ważkiego tematu, nie przytłacza, choć serwuje ogromną dawkę emocjonalną. Sięga także po różne techniki, mające na celu urozmaicić doświadczenia czytelnika i wzbogacić wytwarzające się w trakcie lektury sensy. Czy to się udało? W moim przypadku tak. Ale wiele jest jeszcze do odkrycia. Powyższy szkic to wyłącznie pewien „kęs” tego, co czeka na odbiorców w środku.