Ekranizacja fantastycznego komiksu autorstwa Franka Millera to był trudny orzech do zgryzienia dla twórców. Darren Aronofsky ostatecznie poległ, próbując zrealizować aktorską adaptację. Do podkładania głosów w filmie animowanym zatrudniono świetną obsadę, co tylko podwyższało oczekiwania. Jaki jest tego efekt?
„Batman: Rok pierwszy” opowiada o samych początkach Mrocznego Rycerza. Akcja skupia się na dwóch głównych bohaterach, którymi są Bruce Wayne oraz James Gordon, wówczas porucznik przenoszący się do Gotham. Miejsce akcji to miasto bezprawia, w którym największymi bandytami są policjanci w kieszeni mafii Carmine’a Falcone. Gordon jako uczciwy policjant ma tutaj ciężko. Wayne po wielu latach powraca do Gotham, szykując się do walki z przestępczością. Nadal jest zagubiony, szuka odpowiedniej drogi.
Od pierwszych minut towarzyszy nam niesamowity klimat, który od zawsze kojarzył mi się z Millerem dzięki „Sin City”. Jest mrocznie i stylowo – nie jest to film animowany dla najmłodszych. Dużo tutaj przemocy i treści, która odzwierciedla dojrzały charakter opowieści. Do tego moje ulubione narracje w postaci przemyśleń dwóch głównych bohaterów. Dzięki temu lepiej poznajemy ich lęki, niepewności i motywacje do działania. Parę scen stworzono z tak dużą dawką klimatu kojarzonego z Batmanem, że ręce same składały się do braw. Najbardziej zaintrygowała mnie ta z decyzją Wayne’a po pierwszej porażce, która sprawiła, że stworzył Batmana.
Sama fabuła rozpoczyna się w styczniu i kończy w grudniu, więc obserwujemy dosłownie ten pierwszy rok w działalności Batmana. Dopiero po zapoznaniu się z powieści graficzną i teraz filmem „Batman: Rok pierwszy” zacząłem zdawać sobie sprawę, jak wielki wpływ historia Millera miała na Christophera Nolana. Niektóre akcje zostały później żywcem przeniesione na kinowy ekran. Wyraźnie widać inspirację Nolana tą opowieścią.
Rozwój przygód Gordona był bardzo ciekawy – Miller dodał tutaj dużo pierwiastka ludzkiego, dzięki czemu postać nabiera głębszego wymiaru. To samo tyczy się Bruce’a Wayne’a i jego pierwszych kroków w roli Batmana. Nie jest to superbohater, który od razu wychodzi na ulicę i sieje postrach. Popełnia błędy, często dostaje łupnia od bandytów, a sam określa siebie mianem „amatora-farciarza”. Jest to pierwszy film animowany, w którym postacie i wydarzenia sprawiają realistyczne i bardzo ludzkie wrażenie. Poza samą otoczką związaną z działaniami Batmana, Miller odarł go, podobnie jak Nolan w filmach, z komiksowości, tworząc jedną z najlepszych opowieści o Mrocznym Rycerzu, jakie dane było mi widzieć. Szkoda tylko, że Kobiety Kota z fantastycznym głosem Elizy Dushku („Dollhouse”) było tak mało. Świetnie przedstawiona i zagrana postać. Duże brawa należą się także Bryanowi Cranstonowi („Breaking Bad”) za rolę Jamesa Gordona.
Od strony technicznej „Batman: Rok pierwszy” także jest wyjątkowy. Porównując go do innych filmów animowanych o superbohaterach ze stajni DC, animacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Rysowana, z lekkim wykorzystaniem komputera, oddaje klimat i widowiskową akcję znaną z kart komiksu Millera. Zaskakująco dobrze zrealizowane były sceny walki wręcz. Wszystko było ładne dla oka, klimatyczne i efektowne.
„Batman: Rok pierwszy” bez cienia wątpliwości jest najlepszą animowaną opowieścią o Mrocznym Rycerzu, jaką dano było mi widzieć. Ciekawa i przemyślana historia oraz fantastyczny klimat zapewniają znakomitą rozrywkę. Wielbiciele Batmana ubóstwiający realistyczne i poważne opowieści powinni być zachwyceni.
{youtube}lUd77OG9dMk{/youtube}
Ocena: 9/10