Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Komiksy

Wieczny Batman tom 2 – recenzja

Pierwszy olbrzymi tom „Wiecznego Batmana” z Nowego DC Comics okazał się udanym punktem programu na liście polskich premier komiksowych – ciekawie rozwijana fabuła i bohaterowie z krwi i kości, a do tego masa plansz – obok tego żaden fan superbohaterów, aMrocznego Rycerza w szczególności, nie mógł przejść obojętnie. Drugi tom jest nieco mniej obszerny, zaś treść nie jest już tak elektryzująca, na szczęście bohaterowie wciąż trzymają poziom, a solidna dawka rozrywki jest zapewniona.

Gotham ponownie potrzebuje bohatera. Gordon trafia za kratki, a jego miejsce zajmuje niepewny Bard. W mieście co chwilę rodzą się nowe zamieszki, gangi zaczynają walczyć między sobą, ludzie nie czują się najlepiej zarówno psychicznie, jak i zdrowotnie. Mroczny Rycerz i jego „rodzinka” próbuje zapobiec szerzeniu się przemocy oraz przestępczości, jednak z każdym momentem kłopotów przybywa. W dodatku w epicentrum wszystkiego, co złe stoi stary przyjaciel Bruce’a Wayne’a, Hush. Zabandażowany chirurg-superzłoczyńca, geniusz zbrodni, opętany obsesją na punkcie Batmana ma zamiar dowieść, że przewyższa go pod każdym względem, a jego plan jest misternie skonstruowany. Mroczny Rycerz po raz kolejny zostanie wystawiony na próbę, otoczony nieprzyjaciółmi i ciągłym zagrożeniem, będzie musiał wybrać, co jest słuszne i sprawiedliwe.

Wątki otwarte w pierwszym tomie tu nie zostają przesadnie rozwijane, a cała akcja bazuje wokół głównej osi, opartej na motywach Husha. Owa postać odpowiedzialna jest za wiele zła dziejącego się obecnie w Gotham, a wszystkie problemy, za których rozwiązanie biorą się superbohaterowie, to sieć jednej pajęczyny, misternie utkanej przez psychopatycznego geniusza. Retrospekcje związane z genezą Husha nie są jednak dobrze przedstawione – odnosi się lekkie wrażenie, że zostały wciśnięte na siłę, aby tylko czytelnicy dostali pewne wytłumaczenie, zamiast esencji „narodzin” owego bohatera. Za to zarysowanie jego planu, wdrażania go w życie jawi się całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że nie sięga to niebosiężnych wyżyn, knowania mają raczej wymiar bardziej przyziemny, a przez to bardziej prawdopodobny. Strona „nietoperzowej rodzinki” też ma swoje plusy – skłóceni muszą się pogodzić i stanąć naprzeciw zagrożeniom, w dodatku do pomocy zagarnia się także Catwoman. Jednak mimo że intryga utworu jest spójna wewnętrznie, nieco traci w zestawieniu z – dopiero co rozpoczętą – serią. Historia z pierwszej części, nie stanowiąca zamkniętej opowieści, zostaje zepchnięta na dalszy plan, scenę przejmuje Hush i to on do końca komiksu będzie w centrum akcji.

Udało się natomiast wiarygodnie zarysować postaci – Hush, pominąwszy retrospekcje, to geniusz zbrodni, co zresztą objawia się w jego złożonym planie zniszczenia Gotham i Batmana. Jako sylwetka ma jednakowoż parę… nie tyle wad, co braków, szczególnie dla nowych odbiorców jego motywy będą ciężkie do rozgryzienia, szczególnie, że obrazy z przeszłości, miast rozwikłać jego pobudki, jeszcze bardziej komplikują sprawę. Batman pozostaje na wysokim poziomie, tak samo jak w poprzednim tomie – jego nowa odsłona bazuje na melanżu klasycznego wizerunku z nowymi cechami. Najlepiej wypada chyba Julia Pennyworth, która od razu zaskarbia sobie sympatię czytelników, co innego jest z Alfredem – nie tyle z jego rysem psychologicznym, co z wyobrażeniem grafika (kompletnie spaprał tę sylwetkę) – objawionym w dość nieprzypadający do gustu sposób.

Warstwa graficzna też pozostawia wiele do życzenia – parę styli różnych rysowników często wychodzi in plus komiksowi, tu jednak ta nierówność sprawia, że słabsze plansze mieszają się z lepszymi, tworząc nierówne pod tym względem dzieło. Cieniowanie, szczegółowość i dobór kolorów to coś, co potrzebuje tutaj mocnej poprawy spójności. Widzimy tu przecież wysokoartystyczne grafiki, po których następuje parę szkiców wykonanych jakby „na szybko”, co ujmuje tym zachwycającym. Mam nadzieję, że w trzecim tomie tego się nie uświadczy.

Drugi tom „Wiecznego Batmana” to rozrywka w czystej postaci, której fabuła wciąga, bohaterowie – niemal wszyscy – przekonują, z kolei warstwę graficzną należy potraktować z przymrużeniem oka, chociaż zdarzają się tu bardzo dobre momenty. Jednak to nie klasyczna historia spod znaku Mrocznego Rycerza, tak jak wszystko i komiks o nim ewoluował, przystosowując się do nowych warunków. Z jednej strony to dobrze, z drugiej… traci to odrobinę dawnego ducha. Ale zapoznać się warto.